Europa silna masową imigracją? - komentuje Andrzej Bryk

Koniec państw narodowych.

Publikacja: 08.10.2017 09:30

Europa silna masową imigracją? - komentuje Andrzej Bryk

Foto: Fotolia.com

Euforia prasy niemieckiej po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE odrzucającego skargi Wegier i Słowacji na przymusową relokacją imigrantów to ciekawy punkt wyjścia do rozważań nad ideologiczną instrumentalizacją masowej imigracji. Jej ofiarą stało się państwo narodowe. Ciarki na plecach wywołuje tytuł „Suddeutsche Zeitung", jeden z masy w podobnym tonie: „Państwa, które chcą zachować jednorodność narodową, powinny natychmiast opuścić UE. Europa ma być wielokulturowa, kultury narodowe mają zostać rozmontowane, a masowa imigracja temu ma służyć".

Winne ideologie, a nie naród

Zniszczenie państwa narodowego ma być wstępem do zbudowania postpolitycznego imperium liberalnych praw człowieka. Ta oświeceniowa ideologia po drugiej wojnie światowej została wzmocniona marksizmem kulturowym i konsekwencjami niemożności znalezienia w niemieckiej tradycji politycznej niczego wartego ocalenia. W odpowiedzi Niemcy dominujący po zjednoczeniu w UE stworzyli mit „nowego" Niemca tworzącego wspólnotę jedynie na gruncie patriotyzmu konstytucyjnego, tożsamego z ideałem Europejczyka. Jednocześnie stali się cenzorami poczynań innych, mając się za idealny wzór. Próbowali narzucić niemieckie rozumienie historii i zastąpić dominację militarną ekonomiczną, drogą szantażu moralnego. Paradoksalnie niemiecki zbrodniczy nacjonalizm przekształcił się w obecny nacjonalizm europejski, którego centrum decyzyjnym mieli być jak zawsze w historii cywilizacyjnie najbardziej zaawansowani Niemcy z ich prometeizmem i mentalnością Kulturtragera. Lecz odrzucając swoje zbrodnie, Niemcy odrzucili także to, co go w ich domniemaniu zrodziło, tj. niemieckie państwo narodowe, nie dostrzegając jego imperialnego charakteru. To imperialne ideologie nazistowska, antysemityzm i rasizmu, choć zrodzone w narodzie niemieckim, były źródłem katastrofy, a nie naród jako taki.

Wzorowi Europejczycy

Niemieckie doświadczenie zostało tym samym przeniesione na innych, z narodem definiowanym jako zło. Tylko patriotyzm konstytucyjny miał być podstawą tworzenia nowej Europy. Lecz dawał on ciągle nadzieję, iż pluralizm życia obywatelskiego będzie chroniony. Pokolenie 1968 r. z ideologią marksizmu kulturowego potraktowało ten patriotyzm jako narzędzie osiągania ambitniejszych celów. Był on o tyle tylko legitymowany, o ile realizował „wartości europejskie". Ich treścią stał się postpolityczny, emancypujący z każdej wspólnoty projekt zarządzania prawami człowieka definiowanymi przez elity ekonomiczne, medialne czy prawne. Miał neutralizować niedostatecznie zsocjalizowanych, szczególnie ludy wschodniej Europy nieprzekonane po doświadczeniu komunizmu do takiego zarządzania. Poczucie wyższości wobec „nieoświeconych" przybrało charakter brutalnego szantażu. Nazizm i ludobójstwo były definiowane jako konsekwencje nacjonalizmu ogólnoeuropejskiego, którego ofiarą padli także Niemcy. Dlatego zniszczenie państwa narodowego miało tworzyć prawdziwego Europejczyka pod kierownictwem moralnie wzorcowych Niemców.

Nie ma się z czym asymilować

Na tym tle entuzjazm elit liberalnych po wyroku TSUE staje się zrozumiały. To niebezpieczna gra, bo mamy w Europie do czynienia z krytycznym momentem politycznym, którego formalizm prawny nie jest w stanie ani zdefiniować, ani rozstrzygnąć, czego elity europejskie nie chcą dostrzec. Decyzje dotyczące imigracji nie zostały bowiem zdefiniowane jako przynależne do polityki, lecz zideologizowane z nadzieją na rozbicie państw narodowych i przesunięcie kompetencji do oligarchicznych struktur KE czy TSUE.

Opór społeczeństw jest uznany za niebezpieczny populizm, solidarność społeczną ma zastąpić biurokratyczne państwo opiekuńcze, a terroryzm być traktowany jako niedogodność usprawiedliwiona wyższym celem. Islam ma najpierw wyrugować pozostałości niegdysiejszej hegemonii kulturowej chrześcijaństwa, a następnie zostać oswojony ideologią wielokulturowości formalnie zakazujacą asymilacji imigrantów do kultury dominującej.

Docelowo te społeczności mają stać się wielokulturowe w sensie indywidualistycznym, tj. zbiorem autonomicznych jednostek powiązanych jedynie prawami. Potrzeba asymilacji znika, bo nie ma żadnej kultury, do której można by się asymilować. Każda jeszcze istniejąca jest w takiej prespektywie oparta na przemocy. Szczególnie dotyczy to kultury Zachodu jako kultury prześladowców. Dlatego imigranci nie są opresjonowani jako uchodźcy, tych jest niewielu, lecz z racji kolonialnej winy Zachodu, który ich kosztem zbudował swoją potęgę. To szatańskie założenie, iż cywilizacja Zachodu nic nie stworzyła na gruncie własnej unikalnej struktury myślenia, lecz musi się najpierw unicestwić, by na gruzach zbudować nowy raj.

Zdefiniowanie samego oczekiwania na dostosowanie się imigrantów do kultury kraju przyjmującego jako opresji czyni trywialnym rzeczywiste prześladowanie prawdziwych uchodźców. To pretekst do samobiczowania się i strachu przed wymuszeniem zasad obowiązujących w danej kulturze. Rodzaj kolonizacji a rebours społeczeństw poprzez globalne technokratyczno-prawne elity.

Autor jest profesorem na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara