Od października dla osób zwalnianych z pracy mają być dostępne nowe formy pomocy z funduszy UE. Chodzi o dodatki na dojazdy do pracy lub przeprowadzkę (2,5 lub 5,1 tys. zł) oraz dodatki do wynagrodzenia, jeśli nowa praca okaże się gorzej płatna (maksymalnie 4 tys. ).
Dotacje te, wypłacane do ręki zainteresowanej osobie w formie jednorazowych grantów, będą stanowić jej przychód do opodatkowania. Kluczowe jest jednak pytanie, czy będą podlegać zwolnieniu z podatku dochodowego, tak jak inne dotacje z UE. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego nie potrafi udzielić precyzyjnej odpowiedzi. – Na obecnym etapie prac kwestia ta nie jest rozstrzygnięta – informuje Anna Konik-Żurawska, rzecznik MRR. Dodaje, że swoje stanowiska w tej sprawie muszą przedstawić inne instytucje. Najważniejszy głos zapewne należeć będzie do Ministerstwa Finansów. Resort ten nie udzielił odpowiedzi na pytania „Rz” w tej sprawie.
Brak jednoznacznego stanowiska ze strony MRR sugeruje jednak, że ze zwolnieniem dotacji z podatku mogą być pewne kłopoty. – Przepisy na ten temat są niestety niejasne – zauważa Kiejstut Żagun z KPMG. – Każda nowa forma pomocy z funduszy UE wywołuje spór o zwolnienie z podatków – dodaje Adam Mariuk z Deloitte.
Eksperci zgodnie uważają, że także w tym przypadku beneficjenci nie powinni płacić 18-proc. PIT. – Fundusze UE nie powinny zasilać budżetu państwa, nie takie jest ich przeznaczenie – podkreśla Mariuk.
Kiejstut Żagun zauważa jednak, że ostatnio w różnych wypowiedziach resortu finansów widać pozytywne nastawienie do zwolnień z podatku unijnych dotacji. Jednak ministerstwo to nie cały fiskus. – Może się tak zdażyć, że urząd skarbowy na lokalnym szczeblu uzna, że jest inaczej, i zażąda zapłaty podatku – przestrzega.