Zakład Ubezpieczeń Społecznych zaczął właśnie poszukiwanie banków, które otworzą mu linię kredytową o wartości 2,5 mld zł. Dostęp do tych środków i skorzystanie z obecnych kredytów pozwolą ZUS zaciągnąć łącznie 5 mld zł kredytu.
Ekonomiści już są przekonani, że tak się stanie, bo zarządzanemu przez ZUS Funduszowi Ubezpieczeń Społecznych na sfinansowanie wszystkich zadań może w tym roku zabraknąć właśnie ok. 5 mld zł. – Gdy ZUS pożycza pieniądze od banków, ogranicza w ten sposób pulę środków dostępnych jako kredyty dla firm. Banki wolą pożyczyć pieniądze ZUS ze względu na niższe ryzyko kredytowe – mówi Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Banku. – To typowy przykład wypychania firm z rynku kredytowego.
Kondycji finansowej FUS nie sprzyja sytuacja na rynku pracy. Jak podał GUS, w maju przeciętne wynagrodzenie w firmach zatrudniających dziesięć i więcej osób wynosiło 3193,9 zł brutto. To o 3,8 proc. więcej niż rok temu, ale i o 3,1 proc. mniej niż miesiąc temu. Jeszcze w kwietniu roczna dynamika wynosiła 4,8 proc. Dodatkowo zatrudnienie było niższe niż przed rokiem o 1,7 proc. – w maju w firmach pracowało 5,3 mln osób (o 105 tys. mniej niż w październiku 2008 r.).
– W tym roku płace będą rosły coraz wolniej i uwzględniając inflację, zobaczymy ich realny spadek – prognozuje prof. Maria Drozdowicz-Bieć z SGH. I dodaje: – Gdy przeanalizuje się, jak zachowywały się rynki pracy podczas poprzednich recesji, to bezrobocie przestawało spadać ponad rok od odbicia gospodarki. A my wciąż jesteśmy jeszcze przed dnem kryzysu.
Jak wskazują ekonomiści, spadek zatrudnienia w firmach w połączeniu z coraz niższą dynamiką płac zmniejszy dochody FUS. Ta sytuacja już niepokoi Marię Szczur, wiceprezes ZUS – coraz szybciej maleje bowiem nadwyżka finansowa funduszu. – Za styczeń zebraliśmy o 11 proc. więcej składek niż rok temu, ale w maju już tylko o 4 proc. więcej – mówi „Rz” Maria Szczur.