Dziś poznamy informacje o wykonaniu budżetu państwa po pięciu miesiącach. Ponieważ nie widać oznak ożywienia w gospodarce, to i nikt nie spodziewa się, by budżetowe dochody zaczęły sobie radzić lepiej niż dotychczas. Te dane mogą ostatecznie przekonać ministra finansów, że nowela budżetu na ten roku jest nieodzowna.
Jak można uratować tegoroczny budżet? Ekonomiści szacują, że po stronie dochodów może zabraknąć 20–25 mld zł i właśnie takiej skali dostosowań należy się spodziewać.
Teoretycznie istnieje możliwość podniesienia podatków np. akcyzy czy VAT czy nawet ograniczenia wydatków na emerytury i świadczenia socjalne. Takie działania podejmowały Grecja czy Portugalia, które musiały ratować finanse państwa przed bankructwem. – Ale my nie jesteśmy w tak dramatycznie złej sytuacji i absolutnie nie spodziewam się tak radykalnych rozwiązań – mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy. Zresztą premier Donald Tusk podkreślał, że na nowelizacji społeczeństwo ma nie ucierpieć.
35,6 mld zł wynosi obecnie limit deficytu na 2013 r. Zdaniem ekonomistów istnieje możliwość podniesienia go o maksymalnie 10 mld zł
Rząd będzie musiał więc łatać dziury na różnych frontach. – Po stronie dochodowej wpisze już pewne 5,2 mld zł zysku z NBP (wobec 0,4 mld zł zaplanowanych), może też zwiększyć o ok. 1,5 mld zł wpływy z dywidend – dodaje Kalisz. Dałoby to w sumie dodatkowe ok. 6,3 mld zł.