Gabinet Donalda Tuska chce do końca tygodnia zmniejszyć wydatki budżetowe przewidziane na pierwszą połowę roku o 17 mld zł. Premier zapowiedział, że być może w II półroczu konieczna będzie nowelizacja budżetu. Według wstępnych danych, w IV kwartale 2008 r. PKB wzrósł o 2,8 proc., a w całym roku o ok. 4,7 – 4,8 proc.
W ustawie budżetowej na 2009 rok wciąż jest zapisany wzrost rzędu 3,7 proc. Ale nawet rząd przyznaje, że w wersji pesymistycznej PKB w tym roku wzrośnie o 1,7 proc., inflacja o 1,9 proc., a bezrobocie rejestrowane może na koniec roku wynieść 12,5 proc., czyli aż o 3 pkt proc. więcej niż teraz.
Ekonomiści i przedsiębiorcy zastanawiają się, czy takie cięcia budżetowe wystarczą do utrzymania w ryzach deficytu budżetowego (ok. 18 mld zł).– Znalezienie 17 mld zł oszczędności będzie bardzo trudne – przyznaje Mirosław Gronicki, były minister finansów w rządzie Marka Belki. Jego zdaniem trudno sobie wyobrazić, by resorty same wskazały oszczędności. – Tu premier powinien być bardziej stanowczy, ale, jak rozumiem, zachowuje potrzebną poprawność polityczną – zaznacza.
Prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, były wiceminister finansów w rządzie Donalda Tuska, uważa, że cięcia zaproponowane przez rząd to za mało. – Chyba że dotyczą one tylko pierwszego półrocza – zaznacza. Jego zdaniem do zbilansowania budżetu brakuje ok. 34 mld zł. Gomułka ma nadzieję, że zapowiedź urealnienia założeń makroekonomicznych przez rząd może na kilka dni zatrzymać spadek wartości złotego. I tym bardziej rząd powinien powiedzieć, ile w rzeczywistości brakuje pieniędzy w budżecie.
– Ten kryzys rozgrywa się w dwóch obszarach: rzeczywistym i psychologicznym – uważa Henryk Orfinnger, współwłaściciel Laboratorium Kosmetycznego dr Irena Eris. – Ważne jest, by nie nastraszyć nas wszystkich. Mówi się, że będzie źle, ale nikt dotąd nie zachowuje się tak, jakby jego kryzys dotknął – mówi. Zdaniem przedsiębiorcy dotąd konsumenci nie przejawiali ochoty do oszczędzania. A rzeczywisty kryzys dotyka kilku branż, w innych widoczne jest spowolnienie, ale nie ma dramatu. – Dlatego ważne jest, by rząd skoncentrował swoje działania na pomocy najbardziej zagrożonym branżom – ocenia Orfinnger.