– Nowelizacja budżetu musi nastąpić i nastąpi w lipcu – przyznał wczoraj szef rządu. Nie podał szczegółów. Zapewnił jedynie, że nie zamierza podnosić podatków. – Chciałbym uniknąć tego typu decyzji. Dziś nie planujemy takich działań – podkreślił. Zaznaczył tylko, że gdyby miało zabraknąć pieniędzy np. na emerytury – co jest w jego ocenie mało prawdopodobne – wówczas by się wahał.
Premier zastrzegł, że chce utrzymać deficyt rządu i samorządów na zaplanowanym poziomie 4,6 proc. PKB. Jacek Rostowski powiedział, że chce utrzymać deficyt budżetowy na zapisanym w ustawie poziomie 18,2 mld zł.
– To niemożliwe, aby utrzymać deficyt budżetowy na założonym poziomie i nie doprowadzić do znacznego zwiększenia deficytu całego sektora – uważa były wiceprezes NBP Krzysztof Rybiński. – Można prowadzić kreatywną księgowość i kazać ZUS pożyczać pieniądze na rynku oraz wypłacić dywidendę PKO BP, aby potem podnieść jego kapitał, ale i tak nie ukryje się rzeczywistego wzrostu zadłużenia.
[wyimek]0 proc. PKB - do takiego poziomu Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju obniżył wczoraj prognozę dla Polski na 2009 r. Poprzednio mówił o wzroście o 1,5 proc. W 2010 r. PKB ma urosnąć o 0,8 proc.[/wyimek]
Ekonomista uważa, że rząd musi znaleźć dodatkowe dochody albo ciąć radykalnie wydatki. Jednak jego zdaniem i jedno, i drugie jest niebezpieczne. – Podniesienie podatków utrudni jeszcze bardziej funkcjonowanie firmom, a ograniczanie wydatków może zagrozić wykorzystaniu środków unijnych – zaznacza Rybiński.