W piątek urząd antymonopolowy zakazał przejęcia Energi przez Polską Grupę Energetyczną. PGE natychmiast zapowiedziała, że odwoła się do sądu. Tymczasem wygląda na to, że prawnicy mogą mieć pole do popisu także w sprawie drugiej prywatyzacyjnej transakcji – chodzi o Eneę.
Druga co do wielkości transakcja prywatyzacyjna z sektora energetycznego prowadzona przez Ministerstwo Skarbu – sprzedaż 51 proc. akcji poznańskiej Enei
– nie jest jeszcze zakończona. To trzecia po PGE i katowickim Tauronie grupa energetyczna w Polsce. Ministerstwo udzieliło wyłączności na negocjacje francuskiemu koncernowi Electricite de France. Zgodnie z harmonogramem ta szacowana na ponad 5 mld zł transakcja miałaby się zakończyć do końca marca.
Rzecz w tym, że EDF nie jest pierwszym inwestorem, któremu w sprawie Enei rząd udzielił wyłączności. Wcześniej takie rozmowy prowadzono ze spółką należącą do grupy Kulczyk Investments (kontrolowanej przez jednego z najbogatszych Polaków Jana Kulczyka). – Trwa wymiana korespondencji pomiędzy inwestorem a resortem. Zadawane są pytania, kiedy minister skarbu przystąpi do rozmów z Kulczyk Investments – mówi w rozmowie z „Rz” osoba zbliżona do transakcji.
Kiedy resort wrócił do rozmów równoległych z innymi podmiotami, resort skarbu wyjaśnił tylko, że nie osiągnięto porozumienia ze spółką z grupy Kulczyka i podpisanie umowy nie byłoby „dobre dla sprawy”. Dużo dyskutowało się wówczas na temat źródeł finansowania, które prezentuje inwestor, oraz tego, czy potraktowałby on inwestycję w Eneę w sposób długofalowy.