Ze szczytu na dno - Dominique Strauss-Kahn
Były szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego mógł też przez kolejną kadencję pozostać w MFW, gdzie płacono mu królewską pensję, pisać książki i udzielać wywiadów. Dominik Strauss-Kahn w maju 2011 r. stracił jednak wiarygodność jako człowiek i jako polityk.
I nie ma znaczenia, czy skandal w nowojorskim hotelu, gdzie napastował pokojówkę, został skrupulatnie wyreżyserowany i po mistrzowsku wystawiony, czy też Strauss-Kahn padł ofiarą własnej słabości do kobiet. Bo w światowych mediach nie ukazało się nigdy wcześniej zdjęcie człowieka bardziej upokorzonego i bezradnego niż właśnie Strauss-Kahn przed nowojorskim sądem.
Z człowieka, który mógł tak wiele, bardzo szybko zmienił się w osobę bezradną, opuszczoną przez niemal wszystkich, która nie może być w przyszłości pewna niczego. Na jego szczęście nie wszyscy go opuścili. Pieniądze żony Anne Sinclair, francuskiej dziennikarki telewizyjnej oraz dziedziczki wielkiej fortuny, kupiły Straussowi-Kahnowi najdroższych i najskuteczniejszych adwokatów, a w efekcie także wolność i możliwość opuszczenia USA.
Dzisiaj ma jednak minimalne szanse na powrót do polityki, chociaż prezydencki kandydat francuskich socjalistów Francois Holland, także człowiek o dość swobodnym podejściu do obyczajów, jeśli wygra wybory w maju 2012 r., może wziąć Straussa-Kahna do rządu. Tyle że z takim bagażem obyczajowych wyskoków minimalne są szanse, aby kiedykolwiek wypłynął na szersze polityczne wody. Nawet w kraju tak tolerancyjnym pod tym względem jak Francja. —d.w.