1 mld zł to i dużo i mało zważywszy na to, że tegoroczny program inwestycyjny KHW opiewa na 650 mln zł, a wiemy, że pieniądze z obligacji to nie tylko środki na inwestycje, ale i na spłatę obecnego zadłużenia oraz zasilenie kapitału obrotowego. Jednocześnie ten program kończy inny, który też robiliście jako pierwsi. Mam na myśli emisję obligacji węglowych, spłacanych surowcem. Czy tamten program się nie sprawdził, czy ten jest po prostu korzystniejszy? Co je różni poza rodzajem spłaty?
Program emisji obligacji węglowych zaczął się we wrześniu 2009 r. i jego wartość w sumie jest większa niż obecnych za 1,025 md zł, bo przekroczy 1,1 mld zł. Czemu z niego rezygnujemy? Z dwóch powodów. Jeśli chodzi o koszty – są porównywalne. Ale jeśli chodzi o długość finansowania, są kompletnie różne. Obligacje węglowe w 90 proc. były obligacjami krótkoterminowymi – dostawy węgla zamykały się w 12 miesiącach od dnia emisji. Dlatego było to podobne do kredytu, ale za to nie były niczym zabezpieczone. Ale chcąc myśleć o zmianie struktury finansowania holdingu i dopasowania finansowania do okresu zwrotu inwestycji, trzeba było pomyśleć o czymś innym. Doszliśmy do wniosku, że trudno się opierać na trudnym rynku obligacji węglowych, bo my nie wiemy, kto za dwa-trzy miesiące po nie przyjdzie i czy kupi je za 10 czy za 100 mln zł, więc to nie jest pewne źródło finansowania, tylko raczej uzupełniające. Program ten spełnił swoją rolę, bo pomógł KHW przetrwać najtrudniejszy czas. Ale te pieniądze były dedykowane – mogliśmy je przeznaczyć tylko na spłatę zadłużenia. W programie emisji obligacji zwykłych zabezpieczonych wydajemy je wedle potrzeb. Czyli np. gdy widzimy, że cena stali w kolejnych miesiącach może rosnąć, kupujemy zapas tańszych w tym momencie obudów zmechanizowanych do kopalń i trzymamy je w magazynie. A w przypadku obligacji węglowych nie mogliśmy tego zrobić.
Czy w takim razie nie rozważaliście emisji obligacji zamiennych na akcje?
Myślę, że jest to problem prywatyzacji, ale i samego KHW. W Przypadku takiej emisji w ciągu dwóch lat obligacje muszą być zamienione na akcje. A jeśli holding przeżywał w tym momencie kłopoty finansowe, jego wycena byłaby odpowiednio niższa. W związku z trym dokonywanie emisji obligacji zamiennych przy niskiej wycenie spółki według zarządu nie było rozwiązaniem korzystnym.
Jeśli z czasem okaże się, że ten sposób finansowania się sprawdza jest szansa na zwiększenie puli obligacji albo kolejną emisję?
Dziś to pytanie trochę na wyrost, bo gdybym ja dzisiaj powiedział moim partnerom, że myślę o poszerzeniu programu, to w ogóle nie podpisalibyśmy umowy. Natomiast na pewno jeśli dojdziemy do wniosku, że inwestycja w nasz nowy szyb wymaga finansowania na poziomie 1,5-2 mld zł, a pieniądze muszą się znaleźć w ciągu roku, to będzie nam nieporównywalnie łatwiej przeprowadzić nową emisję. Dodatkową zaletą tego wszystkiego jest doświadczenie jakiego nabraliśmy. Nauczyliśmy się poruszać na rynkach finansowych, rozmawiać z bankami, ale przede wszystkim nauczyliśmy się prezentować firmę tak, jak to robią spółki giełdowe. Zakres informacji, które będziemy przekazywać bankom jest porównywalny z tym, co przekazują spółki giełdowe, bo banki oczekują bardzo szerokiej informacji. To spowodowało, że w holdingu powstał system monitoringu przenoszący informacje z samego dołu kopalń na górę, co pozwala na większą transparentność firmy.