Nie mogę kupić czegoś, co nie jest na sprzedaż. Na razie prywatyzacja została wstrzymana. Ale kiedy TAP ponownie pojawi się na rynku, zastanowię się, czy wrócić do tych rozmów. W tej chwili nie mamy żadnych sygnałów ze strony rządu portugalskiego. Rok temu TAP był dla nas priorytetowy. Dzisiaj niekoniecznie. Dla samych portugalskich linii ten rok został praktycznie stracony. Nie chcę oceniać powodów, które stały na przeszkodzie przejęciu przez nas TAP. Nie ukrywam, że byłem bardzo rozczarowany, bo tak jest zawsze, kiedy bardzo się do czegoś dąży, a transakcja nie wychodzi. Taki jednak jest biznes.
Przy tym rynek lotniczy dzisiaj rozwija się bardzo szybko, wzrasta liczba pasażerów. Więc jeśli chcemy się rozwijać, musimy szybko podejmować decyzję, bo inaczej odjedzie nam kolejny pociąg. Rozglądamy się więc za innymi ofertami i musimy podjąć decyzję co do przyszłych zakupów nie dalej niż w pierwszych dwóch miesiącach 2014 roku.
W tej chwili w Europie jest wielu przewoźników na sprzedaż. Przymierza się pan do zakupu którejś z nich?
Z pewnością przyglądam się Alitalii i Lotowi. Inną opcją jest założenie linii lotniczej i start bez obciążeń od zera. Taką opcję widzę w Hiszpanii bądź nawet w Portugalii. Natomiast nie widzę żadnej alternatywy dla planu, który jest dla mnie priorytetem: muszę zwiększyć obecność moich linii w Europie, czy to przez przejęcia, czy to od zera.
Na razie Avianca lata jedynie do Barcelony i Madrytu. Nie myślał pan po prostu o zwiększeniu liczby portów bądź częstotliwości rejsów?
Muszę zaznaczyć: nie jestem desperatem. Dzięki sojuszowi Star Alliance, do którego należy Avianca, mamy dobre połączenia w Europie i rozwozimy pasażerów po Ameryce Południowej. Tyle że jeśli zarabia się pieniądze, to trzeba je inwestować. Na razie mam w planach loty na londyńskie Heathrow, gdzie Star otworzy w połowie przyszłego roku własny terminal. Ale w sytuacji rosnącego rynku nie możemy poprzestać na tym, co już mamy.