Merlin to jeden z najstarszych e-sklepów w Polsce, jego historia sięga 1999 r. Jednak pod koniec 2015 r. wydawało się, że losy firmy są przesądzone z racji tarapatów kolejnego właściciela, czyli spółki Czerwona Torebka.
Markę wydzierżawiła nieznana szerzej na rynku firma Topmall, która sprzedawała wówczas przez internet, ale głównie na rynki wschodnie. Choć konkurencja postawiła już krzyżyk na Merlinie, to okazuje się, że chyba za wcześnie.
Siła rabatów
Sklep wraca bowiem do łask klientów, także tych rozczarowanych wieloma niezrealizowanymi zamówieniami sprzed objęcia władzy przez Topmall. Wszyscy otrzymali bony rabatowe, których większość została już wykorzystana.
– Realizujemy już kilkadziesiąt tysięcy zamówień miesięcznie, a skala działalności rośnie miesięcznie o ok. 30 proc. – mówi Łukasz Szczepański, prezes Topmall. W 2017 r. chce zrealizować przychody na poziomie 50 mln zł, a w kolejnym roku je podwoić.
Merlin odcina się też od wielu nietrafionych eksperymentów poprzedników i wraca do korzeni. Obecnie ponad 80 proc. sprzedaży to książki i ta kategoria ma pozostać trzonem oferty.