Wiele zamieszania wywołał wniosek rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ubezpieczenia zdrowotnego rolników. Ale zastanawia, że niektórzy posłowie wniosek rzecznika odczytali jako swoisty zamach na KRUS.
Wszak powinni wiedzieć, że czym innym jest ubezpieczenie zdrowotne, a czym innym ubezpieczenie społeczne. Tymczasem wypowiadając się tuż po zgłoszeniu tej inicjatywy, przytaczali znane już argumenty mające uzasadnić konieczność kontynuacji dotychczasowych zasad finansowania.
Jeżeli składki KRUS miałyby wzrosnąć, to obowiązkowo muszą być – według nich - płacone wyższe emerytury. Żaden z wypowiadających się nie ocenił obecnych zasad kształtowania składek zdrowotnych dla rolników. Szkoda. Rzetelne bowiem i obiektywne przedstawienie tej kwestii pomogłoby rozwiać wiele mitów. Czy w grę wchodzi brak dostatecznej wiedzy, czy typowy unik przed publicznym rozpatrywaniem tej sprawy?
Chyba jedno i drugie. Natomiast faktem jest, że większość rolników nie wie, że istnieje instytucja ubezpieczenia zdrowotnego, a tym bardziej nie wie o zasadach jej finansowania. Skąd mają wiedzieć, jeśli ubezpieczenie zdrowotne w przeciwieństwie do ubezpieczenia społecznego nic ich nie kosztuje. Przypomnę tylko, że za rolników ubezpieczonych z tytułu posiadania ziemi składkę w całości opłaca budżet, czyli ogół podatników.
Ale jest wyjątek. Składkę zdrowotną ze swojej kieszeni opłacają ubezpieczeni w KRUS tzw. posiadacze działów specjalnych (produkcja drobiu, zwierząt futerkowych, szklarniowa itd.).