Lubelska firma, należąca dziś do śmigłowcowego segmentu największej włoskiej grupy zbrojeniowej Finmeccanica (17 mld euro rocznych przychodów) po wykluczeniu jej w zeszłym roku z postępowania na zakup przez wojsko 50 helikopterów wsparcia pola walki, skarżyła MON w sądzie przede wszystkim o złamanie procedur przetargowych. Pierwsza utajniona rozprawa w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się w końcu stycznia, kolejna – w marcu.
– Jesteśmy pewni, że decyzje o wskazaniu karakali Airbus Helicopters jako zwycięzcy konkursu i wykluczeniu PZL Świdnik i Finmeccanica Helicopters Division, było nielegalne i motywowane politycznie – twierdził wówczas Krzysztof Krystowski.
Krystowski zarzuca kilkanaście uchybień
Krzysztof Krystowski, wiceprezes Finmeccanica Helicopters Division, jedyny Polak we władzach włosko - brytyjskiego śmigłowcowego koncernu, argumentował że wojskowi urzędnicy z MON dopuścili się 17 poważnych naruszeń prawa dotyczących offsetu, składu zwycięskiego konsorcjum (Airbus Helicopters i Heli Invest), a także niedopuszczalnych, jego zdaniem, zmian reguł i wymagań w trakcie postępowania, jak choćby zmniejszenie w końcowej fazie konkursu z planowanych 70 do 50 - liczby zamawianych przez wojsko śmigłowców. Zdaniem PZL Świdnik podczas przetargu doszło także do innych, istotnych uchybień jednak większości z nich nie można wciąż ujawnić ze względu na ochronę wojskowych tajemnic.
MON: włoska oferta nie spełniła wymagań
Przypomnijmy: świdnickie PZL, największa w kraju fabryka helikopterów, zostały przez MON wykluczone z gry w kwietniu zeszłego roku jeszcze przed testami helikopterów, bo zdaniem komisji konkursowej, nie spełniły wymagań, obiecując dostawy maszyn AW 149 w oczekiwanej konfiguracji, dwa lata po wyznaczonym terminie.
Ten sam los spotkał konkurencyjne, produkujące Black Hawki, zakłady w Mielcu (dziś należą do amerykańskiego, zbrojeniowego giganta Lockheed Martin). MON skreśliło Mielec bo – zdaniem ówczesnego wiceszefa resortu obrony Czesława Mroczka - producent oferował helikoptery nieuzbrojone, choć nie takie były oczekiwania klienta.
Zakłady planują rozwój
Obecnie nawet bez zamówienia na wojskowe helikoptery wsparcia, zakłady w Świdniku na rynku radzą sobie nieźle. W zeszłym roku przychody polskiej części FHD, były większe niż średnia z ostatnich lat, która oscyluje wokół 900 mln zł rocznie. Spółka wprawdzie zwolniła w ramach restrukturyzacji 100 pracowników ale nadal zatrudnia 3,4 tys. fachowców. W PZL pełna parą pracuje centrum doskonałości wytwarzające struktury, przede wszystkim kompozytowe, dla całego lotniczego koncernu. Świdnik odpowiada ze serwis i remonty kilkudziesięciu, używanych przez armię floty Sokołów i dostarczył właśnie, choć z opóźnieniem, dostawy do 4 uzbrojonych maszyn SW-3 Głuszec (to efekt współpracy PZL i warszawskiego Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych). Zeszły rok przyniósł realizację znaczących zamówień eksportowych – do Chin udało się sprzedać 10 najmniejszych, dyspozycyjno – treningowych konstrukcji SW4, 2 nowe sokoły kupiły siły porządkowe Ugandy a 3 te wytrzymałe, specjalnie wyposażone maszyny, trafiły do firm gaśniczych z Hiszpanii.