Kilka czynników wskazuje, że to któryś z państwowych banków będzie kupującym. Ważne będą te polityczne, a można odnieść wrażenie, że urzędnicy państwowi i politycy partii rządzącej chcą kontynuować „repolonizację".

Parę dni temu minister finansów Tadeusz Kościński w rozmowie z Bloombergiem mówił, że „dobrze byłoby mieć czwarty co do wielkości bank w naszym kraju w polskich rękach". W grudniu wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin wypowiadał się w podobnym tonie. Cel zwiększenia udziału polskiego kapitału w sektorze finansowym został wprost zapisany w programie PiS.
Czytaj także: mBank: lepiej, aby kupującym był ktoś spoza Polski
PKO BP i Pekao przyznały, że przyglądają się mBankowi. W połowie stycznia niewiążącą ofertę złożyło już prawdopodobnie Pekao (prócz niego zrobił to amerykański fundusz Apollo Global Management, zainteresowany miał być też Crédit Agricole, Erste się wycofało). PKO BP zaś, jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, też szykowało ofertę, ale miało się wstrzymać z jej złożeniem do posiedzenia rady nadzorczej, które odbyć się miało w ubiegłym tygodniu. Tych informacji nie udało nam się potwierdzić, ale dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, że PKO BP zleciło prawnikom przygotowanie umowy dotyczącej potencjalnej transakcji mBanku. Czy chodzi o złożenie oferty? PKO BP nie komentuje.