Premier Donald Tusk wciąż nie podpisał kontrasygnaty, która umożliwia powołanie dwóch nowych wiceprezesów NBP przez prezydenta. Zgodził się za to, by z banku odeszli dwaj dotychczasowi wiceprezesi.
Wiceprezesów NBP na wniosek prezesa banku powołuje i odwołuje prezydent. Ale by było to możliwe, konieczna jest zgoda premiera. Dotychczasowi prezesi NBP Krzysztof Rybiński i Jerzy Pruski sami zrzekli się swoich funkcji. Ale decyzje o ich odejściu z pracy musi podpisać prezydent.
Sławomir Skrzypek, prezes NBP, wystąpił z wnioskiem o powołanie nowych wiceprezesów w styczniu. Wniosek dotyczący Piotra Wiesiołka ma datę 24 stycznia, a Witolda Kozińskiego – 31 stycznia. Jak dotąd żaden premier tak długo się nie zastanawiał. Jerzy Miller podejmował decyzje w dziewięć dni, Marek Belka w 20, a Jarosław Kaczyński w cztery dni. Jest to ważne, bo jak mówi ustawa o NBP, premier swoją zgodę lub odmowę ma wydać niezwłocznie.
Premier przedwczoraj podpisał się pod odwołaniem dotychczasowych wiceprezesów. Nie złożył kontrasygnaty pod wnioskami powołania nowych wiceprezesów. Nie wiadomo, dlaczego tak postąpił. Informacji nie udzielają służby prasowe rządu. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że na temat propozycji powołania nowych wiceprezesów nie rozmawiano z premierem Tuskiem. Stąd jego wahania.
Prawnicy NPB pokreślają zaś, że szefowi rządu nie przysługuje prawo do przeprowadzania procedury kwalifikacyjnej czy weryfikacyjnej.