Reklama

Goldman Sachs na prezydenta?

Bank inwestycyjny Goldman Sachs nie będzie się ubiegał o państwowe urzędy, jak proponował jeden z jego akcjonariuszy John Harrington

Aktualizacja: 26.03.2013 11:14 Publikacja: 26.03.2013 06:00

Goldman Sachs na prezydenta?

Foto: Bloomberg

Goldman Sachs jest w USA żartobliwie nazywany „Government (ang. rząd) Sachs", ze względu na rotację kadr między nim, a instytucjami publicznymi – zresztą nie tylko amerykańskimi. Zjawisko to określane jest mianem „obrotowych drzwi".

Wśród amerykańskich sekretarzy skarbu było już dwóch byłych prezesów tego banku (Henry Paulson i Robert Rubin). Karierę w Goldmanie mają za sobą także William Dudley, szef nowojorskiego oddziału Rezerwy Federalnej, a także Mario Draghi, prezes Europejskiego Banku Centralnego oraz Mark Carney, prezes Banku Kanady. Dodatkowo, pracownicy banku przeznaczają spore kwoty na kampanie polityczne: w ub.r. ponad 6 mln dol.

Zdaniem Johna Harringtona, prezesa firmy inwestycyjnej Harrington Investments, takie niebezpośrednie zaangażowanie banku w politykę szkodzi jego reputacji. Dlatego byłoby lepiej, gdyby bank zbadał możliwość ubiegania się o jakiś urząd odwołując się do orzeczeń Sądu Najwyższego, które przyznają spółkom pewne prawa polityczne.

- Dla przejrzystości naszego systemu politycznego i naszej spółki byłoby mniej szkodliwe, gdyby Goldman Sachs bezpośrednio ubiegał się o urząd jako osoba w świetle prawa federalnego albo stanowego, zamiast kontynuować obecną formę zaangażowania politycznego – pisał Harrington w przedstawionej w ub.r. propozycji.

Jak wynika z korespondencji Goldmana z amerykańską Komisją Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), odpowiednikiem polskiej Komisji Nadzoru Finansowego, bank nie zamierza przedkładać pomysłu Harringtona pod głosowanie na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Komisja uznała zaś, że nie musi tego robić.

Reklama
Reklama

Harrington  nie zamierza się jednak poddawać. Zapowiada, że będzie szukał innych sposobów, aby zwrócić uwagę na problem zaangażowania firm w politykę. - Coraz wyraźniej widać, jak duży wpływ mają spółki na układ sił w polityce, a teraz jest on tak skrzywiony, że rodzi się pytanie, dlaczego Goldman Sachs nie mógłby się ubiegać o urząd prezydenta, a JPMorgan Chase o urząd wiceprezydenta. W ten sposób mogliby rządzić system naprawdę – powiedział Harrington w wywiadzie dla Bloomberga.

Jak wynika z jej strony internetowej, firma Harringtona zajmuje się doradzaniem inwestorom, którzy chcą zarobić, jednocześnie przyczyniając się do realizacji „postępowych celów środowiskowych i społecznych".

Goldman Sachs jest w USA żartobliwie nazywany „Government (ang. rząd) Sachs", ze względu na rotację kadr między nim, a instytucjami publicznymi – zresztą nie tylko amerykańskimi. Zjawisko to określane jest mianem „obrotowych drzwi".

Wśród amerykańskich sekretarzy skarbu było już dwóch byłych prezesów tego banku (Henry Paulson i Robert Rubin). Karierę w Goldmanie mają za sobą także William Dudley, szef nowojorskiego oddziału Rezerwy Federalnej, a także Mario Draghi, prezes Europejskiego Banku Centralnego oraz Mark Carney, prezes Banku Kanady. Dodatkowo, pracownicy banku przeznaczają spore kwoty na kampanie polityczne: w ub.r. ponad 6 mln dol.

Reklama
Banki
Szefowa Banku Rosji pod sąd. Jest wniosek do Trybunału w Hadze
Banki
BGK udzielił kredytu na przebudowę i modernizację hotelu w centrum… Rzymu
Banki
Jak pogodzić cyfrową Alfę z tradycyjnymi Boomersami? Banki mają problem
Banki
Pekao i PZU dogadują szczegóły połączenia
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Banki
MF nie chce karać „złych banków”. Ale i tak dołoży im podatków
Reklama
Reklama