W przestrzeni publicznej wciąż słychać echa słów Donalda Tuska o końcu naiwnej globalizacji i o potrzebie odbudowy narodowej gospodarki. Jako prezes PKO Banku Polskiego, jako menedżer – jak pan rozumie te słowa?
Kapitał ma swoje pochodzenie, co widać najlepiej w obecnej sytuacji geopolitycznej. Czy tego chcemy, czy nie, dookoła wszystko się zmieniło. Przykładem z Europy Środkowo-Wschodniej niech będzie Łotwa, gdzie sektor bankowy jest właściwie całkowicie pod wpływem kapitału ze Wschodu. Słowa premiera Donalda Tuska rozumiem jako potrzebę bycia skoncentrowanym na finansowaniu potrzeb polskich klientów i polskiej gospodarki, co zresztą wpisuje się w strategię PKO Banku Polskiego. W praktyce oznacza to już blisko 300 mld zł finansowania, którego udzieliliśmy w formie kredytów, leasingu czy faktoringu. To oznacza też kolejne 100 mld zł, które chcemy dodatkowo wpuścić do gospodarki jako nasz aktywny udział w finansowaniu transformacji energetycznej, przemysłu zbrojeniowego, ale również automatyzacji i robotyzacji polskich firm.
Premier, mówiąc o przyszłości, mówił także o nowoczesnym, gospodarczym nacjonalizmie. Niektórych ekonomistów te słowa zmroziły. Pan jak je sobie tłumaczy?
Ja je rozumiem jako koncentrację na potrzebach polskiego biznesu i klientów indywidualnych. A te są ogromne. Musimy bowiem znaleźć kolejny lewar, impuls do przeciągnięcia wzrostu gospodarczego o następnych 20 lat. Dzisiejsze sukcesy odnosimy dzięki wejściu do Unii Europejskiej i rzece funduszy, które trafiły do Polski. Ale dotacje wygasną do 2030 r. Wiele zmian na rynku powoduje, że wyczerpują się obecne źródła wzrostu. Nie jesteśmy już na przykład tak bardzo konkurencyjni, jak byliśmy przez ostatnich kilkanaście lat. W perspektywie zaś kilku najbliższych lat prawdopodobnie staniemy się płatnikiem netto w Unii Europejskiej. To prowadzi nas do prostego wniosku – musimy dziś być w pełni skoncentrowani na finansowaniu polskiej gospodarki. Tym bardziej że prognozy wzrostu PKB Polski w najbliższych latach są lepsze niż dla innych krajów.
Tymczasem relacja kredytów do PKB w Polsce jest na poziomie około 30 proc., podczas gdy w strefie euro to 160 proc.; kredyty korporacyjne w stosunku do PKB w Polsce to poziom niespełna 12 proc., a w Unii Europejskiej – ponad 30 proc. Coś tu jest nie tak.
Nie zaprzeczę. Ten proces zaczął się około 2016 r., kiedy poziom relacji kredytów do PKB zaczął w Polsce spadać...
...i kiedy rządziło Prawo i Sprawiedliwość...
...i kiedy sektor bankowy zaczął mierzyć się z podatkiem bankowym. Mówiąc wprost, to obciążenie karze banki za udzielanie kredytów, bo podatek jest liczony od aktywów.
Panu jako prezesowi banku z udziałem Skarbu Państwa wolno narzekać na podatek bankowy?
Ja narzekam na konstrukcję tego podatku. Sektor bankowy realnie patrzy na potrzeby finansowe państwa i żaden z dużych banków nie domaga się zniesienia podatku bankowego, tylko zmiany jego konstrukcji, żebyśmy nie byli karani za udzielanie kredytów. Trwają rozmowy – z udziałem również przedstawicieli Ministerstwa Finansów – dotyczące tego, co zrobić, aby przy podobnych, a nawet wyższych wpływach do budżetu zmienić podatek, by zdjąć dodatkowy koszt, który jest uwzględniany w marżach bankowych i powoduje, że jesteśmy w porównaniu z innymi krajami europejskimi mniej konkurencyjni. Wracając natomiast do sytuacji w sektorze bankowym, tak, jesteśmy zdekapitalizowani. Ostatnie lata to blisko 100 mld zł odpisów na ryzyko prawne w związku z portfelem frankowym. Dziś, patrząc krótkoterminowo, mamy możliwość odbudowania kapitałów i powinniśmy jako sektor bankowy rosnąć szybciej niż gospodarka po to, żeby budować sobie nadwyżkę kapitałową, żeby móc finansować potrzeby klientów i gospodarki w dłuższej perspektywie.