Z nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że czołowy polski bank szykuje się do wprowadzenia ujemnej stawki depozytów lub prowizji także w przypadku klientów indywidualnych.
Referencyjna stopa procentowa spadła wiosną 2020 r. z 1,5 proc. do 0,1 proc., przez co mocno ucierpiała rentowność sektora bankowego. Negatywny wpływ cięcia stóp był większy niż zwykle, bo o ile aktywa zostały przecenione w mniej więcej takim samym stopniu, jak zmalały stopy, o tyle bankom nie udało się zneutralizować tego zjawiska cięciem kosztów finansowania, bo już wcześniej były one niewiele wyższe od zera, a to bariera powstrzymująca przed odpowiednio głębokim cięciem. Jako że już przed pandemią polski sektor bankowy był nadpłynny, a teraz nadwyżka jest jeszcze wyższa, banki mogą sobie pozwolić na odpływ depozytów, dlatego dość odważnie wprowadziły opłaty od pieniędzy firm.
Są trzy główne prowizje tego typu. Pierwsza to istniejące już wcześniej i pobierane co miesiąc od depozytów w euro, odpowiadające ujemnemu oprocentowaniu w tej walucie. Druga to wprowadzone w 2020 r. opłaty miesięczne od depozytów w złotych, które przekraczają 3–5 mln zł w zależności od banku. Trzecia wreszcie to opłata od dużych depozytów na koniec roku, która wprowadzana była już w poprzednich latach – służy ona pokryciu kosztów składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny.
Nie wiadomo jeszcze, czy wspomniany czołowy polski bank, szykujący się do wprowadzenia ujemnego oprocentowania oszczędności klientów indywidualnych, zrobi to dla wszystkich z nich. Najbardziej prawdopodobne jest rozwiązanie, w którym objęte takim obciążeniem byłyby depozyty o dużej wartości, ale być może dotyczyć to będzie wszystkich kwot. O jaką stawkę może chodzić? Prawdopodobnie będzie zbliżona do tej, jaka jest dla firm, czyli rzędu 0,05–0,1 proc.