Tak naprawdę jednak, oprócz zarzutów jednego z członków zarządu, który odchodząc wyłuszczył swoje żale w liście, następnie podanym do publicznej wiadomości, niewiele jest faktów, które mogłyby przemawiać przeciw Skrzypkowi. Prezes został wybrany za rządów PiS i to sprawia, że szczególnie teraz, gdy do steru doszła Platforma Obywatelska, wielu widziałoby w banku centralnym inną osobę.

Żyjemy jednak w kraju demokratycznym, w którym zmian personalnych nie powinno się dokonywać w zależności od opcji politycznej, która aktualnie rządzi. Co innego, gdy pojawiają się podejrzenia, że zostało złamane prawo. Wtedy należy całą sprawę gruntownie prześwietlić i sprawdzić, czy to tylko plotka, pomówienie, czy też może doszło do jakichś nadużyć. To właśnie próbuje teraz robić Komisja Finansów Publicznych.

Szkoda tylko, że RPP i NBP nie pomagają posłom. Materiały i ekspertyzy, jakie niezależnie od siebie zamówili członkowie Rady Polityki Pieniężnej i prezes NBP, dotarły do posłów w dniu obrad, nie mogli więc dobrze przygotować się do spotkania i rozmowy. Poza tym niedobrze się stało, że wszystko odbywa się w blasku fleszy. Nagłośnienie całej sprawy nie służy ani bankowi centralnemu, ani zainteresowanym osobom, ani rynkowi finansowemu. Nie ulega wątpliwości, że im szybciej sprawa się zakończy, tym lepiej. NBP i jego zarząd ma ważniejsze problemy do rozwiązania, niż roztrząsanie spraw kadrowych.