Mateusz Morawiecki, prezes BZ WBK: Potrzebny jest wzrost oszczędności

Wyzwaniem jest zmiana architektury wzrostu PKB na taki, który będzie bardziej oparty na inwestycjach, a w mniejszym stopniu na konsumpcji ?– twierdzi prezes BZ WBK w rozmowie z Moniką Sajewicz i Pawłem Jabłońskim

Publikacja: 13.05.2014 05:17

Mateusz Morawiecki jest związany z Grupą BZ WBK od 1998 roku. Od maja 2007 r. jest prezesem Banku Za

Mateusz Morawiecki jest związany z Grupą BZ WBK od 1998 roku. Od maja 2007 r. jest prezesem Banku Zachodniego WBK. Absolwent historii na Uniwersytecie Wrocławskim, studiów Business Administration na Politechnice Wrocławskiej i Central Connecticut State University oraz magisterskich studiów MBA na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu.

Foto: materiały prasowe

Kiedy Bank Zachodni WBK stanie się drugim pod względem wielkości graczem na rynku?

Wykonaliśmy znaczący krok w postaci przejęcia Kredyt Banku i jest to dla nas ogromne doświadczenie akwizycyjne, ale tam gdzie możemy rozwijamy się organicznie. Staramy się być najlepszym bankiem dla klientów i dzięki temu konsekwentnie rośniemy. Jak niedawno powiedział Stanisław Sojka, „żeby śpiewać trzeba umieć śpiewać, ale żeby umieć śpiewać trzeba śpiewać". My wyznajemy podobną zasadę, żeby rosnąć trzeba umieć rosnąć, ale żeby umieć rosnąć, trzeba rosnąć. Właśnie tak działamy. Dwa lata temu stworzyliśmy Global Banking & Markets, który jest rodzajem małego banku inwestycyjnego, co daje nowe możliwości finansowania różnych inwestycji. Dzięki temu jesteśmy np. twórcą unikalnej konstrukcji finansowania transakcji dużej firmy przemysłu chemicznego. Poza tym korzystnie na nasz rozwój wpłynie przejęcie Santander Consumer Banku, który od lipca stanie się naszą spółką zależną. Będzie on dobrym uzupełnieniem dla Grupy Banku Zachodniego WBK, bo prowadzi komplementarną działalność. Specjalizuje się w kredytach samochodowych i ratalnych oferowanych w wielu tysiącach punktów handlowych, a my takiego biznesu nie mamy. SCB ma problemy z zdobyciem finansowania działalności, a w Banku Zachodnim WBK współczynnik kredytów do depozytów wynosi tylko 87 proc.

Santander Consumer Bank ma 1,5 mln klientów nie posiadających tam rachunków osobistych, którym, we współpracy z SCB, możemy taki produkt zaoferować. Taka synergia ma ogromną wartość nie tylko ze względu na dochody prowizyjne, ale również z punktu widzenia budowania długotrwałych relacji z bankiem. Co ważne dla synergii mamy ten sam system informatyczny.

Czy sprawnie przeprowadzana fuzja z Kredyt Bankiem zachęca do kolejnych przejęć?

Obserwujemy rynek i jeśli pojawi się jakaś okazja, przy dobrej cenie, to będziemy ją analizować. Po przejęciu Santander Consumer Banku będziemy mieli około 120 mld zł sumy bilansowej więc proszę dać nam kilka lat, a powalczymy o najwyższe pozycje. Mówiąc zupełnie serio, zajęcie pozycji numer dwa na rynku nie jest dla nas celem strategicznym, ale jesteśmy na fali rosnącej.

Kiedy Bank Zachodni WBK zmieni nazwę na Santander?

Planujemy w ciągu 1,5 roku przeprowadzić zmianę marki. Wtedy minie około 5 lat od przejęcia banku przez hiszpańskiego inwestora. A taki proces musi przebiegać powoli. To się wiąże oczywiście z akcją marketingową, ale już przyzwyczajamy do tego klientów, ponieważ w komunikacji z nimi, a także w materiałach reklamowych stosujemy logo pokazujące, że Bank Zachodni WBK jest częścią grupy Santander.

Czy odejście od marki, która na polskim rynku ma ugruntowaną pozycję nie jest trochę ryzykowne?

Po pierwsze wierzę, że zmiana marki wzmocni bank i podkreśli fakt, że już dzisiaj pozyskujemy znaczną część biznesu z współpracy z dużymi międzynarodowymi korporacjami. Po drugie, działając pod nową marką będziemy beneficjentem działań marketingowych prowadzonych przez Santandera na całym świecie, w tym również w Polsce.

Czy Bank Zachodni WBK rozważa prowadzenie samodzielnej ekspansji w regionie?

Nie mamy w tej sprawie ustaleń.

Z listy waszych zobowiązań wobec KNF zostało jeszcze wprowadzenie notowań akcji Santandera na GPW na zasadzie dual listingu. Kiedy to nastąpi?

Do końca tego roku. Wszystkie pozostałe zobowiązania wypełniliśmy.

Jakie są najważniejsze cele biznesowe banku w 2014 roku?

Chcemy utrzymywać koszty w ryzach, podnosić dochody i mocno rosnąć w kredytach, zwłaszcza inwestycyjnych. Na podstawie obserwacji rosnącego biznesu w naszym banku płynie też dobry sygnał dla gospodarki realnej, bo spadają rezerwy zwłaszcza w kredytach dla małych, średnich i mikrofirm. Obsługujemy łącznie 280 tys. takich przedsiębiorstw i wyraźnie widać, że ich sytuacja się poprawia. Rosną obroty, rosną salda na kontach, a zatory płatnicze się zmniejszają i w konsekwencji poprawia się spłacalność kredytów. Dlatego mamy jeszcze większy apetyt na otwarcie się na małe i średnie firmy.

Czy głównie w tych obszarach bank chce rosnąć w tym roku?

Nie tylko, ale jest to jedna z ważniejszych części, bo ten segment będzie rósł najszybciej. To jest też klucz do dalszego sukcesu gospodarczego Polski, a patriotyzm gospodarczy jest dla nas wartością samą w sobie. Zakładamy, że kredyty dla małych i średnich firm wzrosną w tym roku o 15 proc. Obserwujemy u nas wyjątkowe sukcesy faktoringu i leasingu. Dużo szybciej, ale z dużo niższej bazy będzie rósł segment bankowości korporacyjnej i Global Banking and Markets.

Czy widoczny jest już popyt na kredyt inwestycyjny?

Rośnie w ostatnich kilku miesiącach i jest coraz więcej zapytań o kolejne kredyty inwestycyjne zwłaszcza ze strony średnich i dużych firm. Widać, że moce produkcyjne są wykorzystane w coraz większym stopniu, bo już w około 82 procentach. W przeszłości w tej fazie cyklu koniunkturalnego zaczynały się już inwestycje. Dodatkowo spadają depozyty większych firm, co oznacza, że uaktywniają one swoje środki.

Celem na 2014 rok jest pozyskanie 0,5 mln klientów detalicznych. Czy takie tempo jest możliwe do utrzymania w kolejnych latach?

W średnim terminie, czyli w perspektywie 3 lat, chcemy takie tempo pozyskiwania klientów utrzymać. Warto walczyć o nowe konta osobiste, bo powoli rynek dojrzewa, a to z kolei spowoduje, że będzie coraz trudniej zdobywać nowych klientów. Dziś strategia średnioterminowa musi być nastawiona na zdobywanie nowych rachunków osobistych, bo to pozwoli na oferowanie klientom kolejnych produktów w dalszej perspektywie czyli 5 czy 6 lat.

Jak będzie wyglądał rynek bankowy za 3-5 lat? Ile banków uniwersalnych będzie funkcjonować?

Trzy największe banki w Polsce to 35 proc. aktywów sektora, a pierwsza piątka ma 46 proc. aktywów. Dla porównania we Francji czy Wielkiej Brytanii pięć największych banków ma 70-80 proc. rynku. To podpowiada, że należy się spodziewać dalszej konsolidacji sektora bankowego. Przetrwają małe specjalistyczne banki, zwłaszcza te które mają swoich mocnych właścicieli, mocnych sponsorów jak Plus Bank. Średnie banki będą miały zbyt wysoką bazę kosztową i znajdą się w trudnej sytuacji. Już dziś trzy największe banki mają najwyższy zwrot z kapitału. Widać to na naszym przykładzie, mamy w sumie najlepszy zwrot z kapitału i najlepszy wskaźnik kosztów do dochodów. W najbliższych 3-5 latach można się spodziewać kilku transakcji konsolidacyjnych, a my spokojnie czekamy na dobrą okazję do kupna.

Jaki jest najpilniejszy problem sektora bankowego do rozwiązania?

Strategicznym długofalowym celem jest zwiększanie udziału długoterminowych pasywów, co banki już robią m.in. poprzez emisję obligacji, wydłużanie tradycyjnych depozytów, poprzez produkty hybrydowe np. strukturyzowane, które pozwalają zatrzymać część inwestycji w postaci depozytu. W Polsce udział depozytów zakładanych na co najmniej 12 miesięcy wynosi zaledwie 4 proc., a we Francji 26 proc. Dlatego zmiana tych proporcji jest wielkim wyzwaniem dla sektora.

Sektor bankowy musi się zmierzyć z problemem udziału w ratowaniu Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych. KNF przekonuje, że bardziej racjonalne byłoby przejmowanie najsłabszych kas przez banki. Z kolei banki nie chcą się angażować w bezpośrednie przejęcia. Jaki sposób ratowania kas byłby najbardziej optymalny?

Przede wszystkim z punktu widzenia sektora bankowego to nie jest wielkim problem, ponieważ łączne aktywa kas to zaledwie 1 proc. sumy bilansowej banków. Nawet jeśli założylibyśmy, że poziom nie spłacanych kredytów jest bardzo wysoki i sięga tam 30 czy 40 proc., to mówimy o kwocie kilku miliardów złotych. Sytuacja SKOK jest zróżnicowana, jedne są w lepszej, a inne w gorszej sytuacji. Najlepsze byłoby rozwiązanie systemowe i skoro ustawodawca zdecydował o włączeniu SKOK pod parasol Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, to trzeba skorzystać z możliwości i uprawnień tej instytucji. Na forum Związku Banków Polskich trwają dyskusje nad stworzeniem wehikułu do zarządzania częścią problematycznych aktywów kas, przy czym staramy się nie nazywać go „bad bankiem", bo takie określenie nie do końca do tego pomysłu pasuje. KNF oczywiście ma swoje spojrzenie na ten problem.

Czy Bank Zachodni WBK dostał od KNF propozycje ratowania konkretnego SKOK?

Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.

Czy w związku z dekonstrukcją OFE powinny się pojawić nowe i bardziej korzystne formy trzeciego filara niż IKE i IKZE? Czy powinien pojawić się realny mechanizm zachęcający Polaków do długoterminowego oszczędzania?

To bardzo istotny problem dla całej gospodarki. Jesteśmy w tej chwili w punkcie zwrotnym, ale musimy być czujni w związku z narastającym długiem zewnętrznym i deficytem na rachunku obrotów bieżących. Taki deficyt występuje od 25 lat. Po zsumowaniu tych pozycji, dziś nasza międzynarodowa pozycja inwestycyjna netto to minus 1 bilion złotych czyli około 66 proc. PKB. Wszystkie inwestycje, łącznie z zagranicznymi nie przychodzą do nas za darmo i z każdej z nich oczekuje się kilkunastoprocentowej stopy zwrotu. Co roku wydajemy więc około 90 – 100 mld zł, żeby obsłużyć tę międzynarodową pozycję inwestycyjną, ponieważ 1 bilion, o którym wspominałem to jest kwota netto czyli to co jesteśmy winni zagranicy minus nasze skromne inwestycje zagraniczne oraz portfelowe. W ujęciu brutto ten deficyt jest nawet wyższy niż nasz poziom PKB czyli wynosi 1 bilion 700 miliardów złotych. Jeśli więc uwzględnimy, że w tej kwocie są inwestycje bezpośrednie oraz portfelowe jak obligacje, które są oprocentowane na poziomie 4-5 proc., to skumulowana stopa zwrotu wyniesie około 90 mld zł, co oznacza, że właśnie tyle wypływa co roku z naszej gospodarki. Dzieje się tak dlatego, że oszczędności w Polsce są za niskie. Jeśli więc miałbym odpowiedzieć na pytanie co jest największym problemem polskiej gospodarki to powiedziałbym, że zbyt wysoki poziom apetytów konsumpcyjno-inwestycyjnych w stosunku do naszych możliwości oszczędnościowych. Po upadku komunizmu było to bardziej zrozumiałe, ale dziś kiedy sobie uświadamiamy ten problem i jego skalę, ważne, aby rok po roku powoli ten proces odkręcać i w coraz większym stopniu stawać się wierzycielem, który dywersyfikuje swoje aktywa i eksportuje kapitał, żeby mieć wyższą stopę zwrotu, a generowane wewnątrz kraju oszczędności dają możliwość inwestowania.

Jak więc zwiększać ten poziom oszczędności?

Potrzebne są mechanizmy oszczędnościowe, zarówno po stronie sektora bankowego, po stronie podatkowej, jak i po stronie makro. W kontekście oszczędności emerytalnych jestem zwolennikiem autentycznej rozbudowy trzeciego filara, a jest wiele krajów w których on dobrze działa. Konieczne są bodźce, których na razie Polsce nie ma, a rozwój trzeciego filara pomógłby w rozwiązywaniu kilku problemów jednoczenie, również w zbudowaniu stabilnych pasywów bankowych.

Czy same banki wykorzystując dostępne im możliwości są w stanie zachęcić do deponowania oszczędności na dłuższe okresy np. kilkuletnie czy bez zachęt podatkowych tego się nie da zrobić?

Nie mamy w zanadrzu takich możliwości, bo przy obecnym oprocentowaniu depozytów na poziomie 2,5 proc. czy 3 proc., to nawet gdyby minister finansów całkowicie zawiesił stosowanie podatku o zysków kapitałowych (tzw. podatek Belki), z punktu widzenia klientów nie byłaby to wielka różnica i zachęta do zainwestowania środków na 2 czy 3 lata. Dziś mamy historycznie niskie stopy procentowe, które utrzymają się pewnie przez najbliższe 18 miesięcy, a może i dłużej i oznaczają trudniejszy okres dla banków, ale generalnie są dobre dla gospodarki, bo obniżają koszt pieniądza. Świadczą też o pewnej stabilizacji sytuacji gospodarczej w Polsce, bo niska inflacja przy dość mocnym, ponadprzeciętnym wzroście jest symptomatyczna dla kraju, który już nie jest typową gospodarką rozwijającą się, ale bardziej dojrzałą.

Stąd takie zainteresowanie polskimi obligacjami oraz relatywnie duża siła polskiego złotego, mimo tego, że sąsiadujemy z Ukrainą, która przechodzi turbulencje polityczne, co potencjalnie mogłoby zmniejszać atrakcyjność naszych aktywów.

Wracając do wątku oszczędności,  co banki mogą zrobić, żeby zachęcić Polaków do zakładania depozytów na dłużej?

Przede wszystkim sama praca na depozytach to za mało. Banki muszą dodać coś ekstra np. wysokiej jakości obsługę lub dodatkowe produkty np. dobrą kartę kredytową, bo to zwiększa szanse, że klient właśnie w tym banku zdeponuje swoje środki. Oprócz tego potrzebne są zachęty makro, żeby podnosić stopę oszczędności w gospodarce.

Jakie powinny być te zachęty w skali makro?

Trzeba przeanalizować mechanizmy stosowane w dojrzałych gospodarczo krajach, począwszy od samodzielnego oszczędzania na emeryturę, na edukację dla dzieci, co przy okazji uczy takich nawyków młodych ludzi. Takie formy mogłyby być promowane m.in. poprzez obniżenie stopy podatkowej. To czego ludzie boją się w tego typu programach to brak płynności, a więc zamrożenie środków i w tym punkcie jest pewien konflikt interesów, bo z jednej strony długoterminowe oszczędzanie musi być stabilne, a z drugiej strony Polacy funkcjonują przy planowaniu w krótkim horyzoncie czasu. Dlatego potrzebna jest edukacja finansowa i potrzebne jest też rozwiązanie tego dylematu płynnościowego, a są pewne mechanizmy na to pozwalające. Kolejna rzecz to problem upłynniania aktywów, które ze względu na nieuregulowany stan prawny, brak stabilnych instytucji prawno–sądowniczych, są niejako „zamrożone", nie funkcjonują w gospodarczym krwiobiegu. W tym kontekście ważne jest usprawnienie planów zagospodarowania przestrzennego, układy własnościowe i sprawny aparat sądowniczy, który jest piętą achillesową polskiej gospodarki. To mogłoby doprowadzić do uruchomienia pewnej nieczynnej struktury aktywów. A posługując się konkretnym przykładem taki proces jest obecnie dość sprawnie przeprowadzany w PKP. W kontekście Ameryki Łacińskiej i krajów postkomunistycznych pisał o tym Hernando de Soto. Kapitał nie ma materialnej postaci tylko przede wszystkim jest potwierdzeniem naszej zdolności kredytowej. W mniej rozwiniętych systemach znaczna część kapitału jest uśpiona. Jego uruchomienie daje szansę na wzrost oszczędności i inwestycji.

A tak na marginesie, zostaje Pan w OFE czy daje się przenieść do ZUS?

Ja zostaję w ZUS.

Czy konflikt polityczny wokół Ukrainy powinien zmienić nasze nastawienie do dalszej integracji z UE, np. poprzez decyzję o szybkim wejściu do strefy euro?

To w ogóle nie jest dziś sprawa, którą powinniśmy się zajmować. Pierwszorzędnym zadaniem jest budowa mocnego eksportu, konkurencyjnej gospodarki oraz oszczędności, po to by zwiększyć stopę inwestycji. To doprowadzi do redukcji deficytu na rachunku bieżącym w połączeniu z kolejną wieloletnią perspektywą unijną będzie sprzyjać wzrostowi gospodarczemu.

Przy okazji chciałbym podkreślić, że nieprawdziwe jest stwierdzenie, że jest to ostatnia perspektywa z której będziemy korzystać, a potem będziemy płatnikiem netto. Hiszpania jest dziś drugim pod względem kwoty beneficjentem programów UE, a przecież to bogaty kraj i jest to dla niej siódma perspektywa. Dlatego apeluję, żeby nie straszyć Polaków. Większe oszczędności połączone z perspektywą unijną, która rusza, powodują, że jestem optymistą i zakładam, że wzrost gospodarczy może być naprawdę mocny, nawet taki jak prognozuje Ministerstwo Finansów w wieloletnim programie finansowym czyli 3,6 proc., a w kolejnych latach 4,3 proc., co na tle innych krajów dałoby naprawdę przyzwoity wynik. Dlatego dla nas wyzwaniem nie jest wprowadzenie euro, ale zmiana architektury wzrostu PKB na taki, który będzie bardziej oparty na inwestycjach, a w mniejszym stopniu na konsumpcji. Musimy więc dążyć do zwiększenia inwestycji oraz zmiany ich charakteru, na bardziej nowoczesne i innowacyjne. Większą wartość inwestycyjną ma fabryka Sikorsky, która zatrudnia polskich inżynierów niż kolejny supermarket wielkopowierzchniowy, przez który zbankrutują kolejne polskie sklepiki, choć ma on oczywiście swoją wartość dodaną.

A jak Pan ocenia rolę eksportu we wzroście gospodarczym?

To ogromny sukces polskich przedsiębiorstw, choć oczywiście połowa eksportu jest wypracowana przez zagraniczne firmy, które w Polsce mają swoje spółki-córki, ale mimo tego, jeśli popatrzymy na kwoty to jest to aż 48 proc. PKB, ponad 200 mld dolarów i blisko 170 mld euro. Jeszcze 15 lat temu eksport stanowił niewiele ponad 20 proc. PKB.

Czy tempo zwiększania eksportu może zostać utrzymane?

Tak, widzimy to już na podstawie naszej współpracy z klientami Banku Zachodniego WBK, którzy są eksporterami. Nie dostrzegamy przy tym istotnego, negatywnego wpływu sytuacji na Ukrainie. Jednocześnie rozwijają się wszystkie egzotyczne kierunki tego eksportu. Widać, że polskie firmy nie boją się już handlować z dalekimi rynkami. Dodatkowo eksport jest realizowany przy wyższych marżach niż znaczna część importu. Z kolei duża część importu, około 65-70 mld zł to ropa i gaz. To oznacza, że gdybyśmy wydobywali też część gazu w kraju, mielibyśmy mocne nadwyżki handlowe, a do tego wypracowane unowocześniającym się eksportem.

Czy jednak ostatnie wydarzenia na Ukrainie nie są wystarczającą przesłanką, żeby wrócić do naszych rozmów o wejściu do strefy euro?

W tym kontekście dużo ważniejsza jest budowa silnej armii niż wiara w to, że większe splecenie interesami gospodarczymi wpłynie na decyzje polityczne. Nie jestem przeciwnikiem wejścia do unii walutowej, ale nie jest to temat numer jeden na dziś. Zresztą podstawowe korzyści z przyjęcia euro, które wymieniane były jeszcze 10 lat temu, jak stabilne kursy, niższe koszty transakcyjne i niższy koszt kapitału okazały się częściowo iluzoryczne, a tam gdzie rzeczywiście występowały były zaczynem problemów jak choćby w krajach południa Europy.

Do jakiego stopnia powinniśmy się integrować z UE? Czy unia energetyczna jest dobrym pomysłem i czy podobne powinny się pojawić w innych kluczowych obszarach?

Wkraczamy w ciekawy okres, kiedy faktyczna solidarność krajów europejskich będzie testowana w obszarach niezwykle wrażliwych dla funkcjonowania państwa. Program 'sześciu punktów' przedstawiony przez premiera jest bardzo dobry i nawet jeśli niektórzy sceptycy twierdzą, że jest nierealny, to i tak uważam, że stawia naszych partnerów z UE w pewnej konkretnej pozycji i konieczności wypowiedzenia się w tej sprawie, która jest dość oczywista, a przy okazji nawiązuje do Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali z 1951 roku. Jeśli jesteśmy Unią Europejską i chcemy likwidować ograniczenia taryfowe i pozataryfowe, to pokażmy co robimy dla siebie nawzajem w tak fundamentalnej sprawie jak bezpieczeństwo energetyczne. To jest właśnie obszar, w którym powinniśmy się integrować.

CV

Mateusz Morawiecki jest związany z Grupą BZ WBK od 1998 roku. Od maja 2007 r. jest prezesem Banku Zachodniego WBK. Absolwent historii na Uniwersytecie Wrocławskim, studiów Business Administration na Politechnice Wrocławskiej i Central Connecticut State University oraz magisterskich studiów MBA na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu.

Banki
Kredyty frankowe przestają być obciążeniem dla mBanku
Banki
Pekao nie będzie składał oferty na zakup Santander BP
Banki
Dobre wyniki Santandera na początku 2025 r. Co mówi zarząd o sprzedaży banku?
Banki
Zmiana warty w ING Banku Śląskim. Kto zastąpi prezesa Bartkiewicza?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Banki
Santander Bank Polska jednak na sprzedaż. Kto i za ile chce go kupić
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne