Potrzebne są mechanizmy oszczędnościowe, zarówno po stronie sektora bankowego, po stronie podatkowej, jak i po stronie makro. W kontekście oszczędności emerytalnych jestem zwolennikiem autentycznej rozbudowy trzeciego filara, a jest wiele krajów w których on dobrze działa. Konieczne są bodźce, których na razie Polsce nie ma, a rozwój trzeciego filara pomógłby w rozwiązywaniu kilku problemów jednoczenie, również w zbudowaniu stabilnych pasywów bankowych.
Czy same banki wykorzystując dostępne im możliwości są w stanie zachęcić do deponowania oszczędności na dłuższe okresy np. kilkuletnie czy bez zachęt podatkowych tego się nie da zrobić?
Nie mamy w zanadrzu takich możliwości, bo przy obecnym oprocentowaniu depozytów na poziomie 2,5 proc. czy 3 proc., to nawet gdyby minister finansów całkowicie zawiesił stosowanie podatku o zysków kapitałowych (tzw. podatek Belki), z punktu widzenia klientów nie byłaby to wielka różnica i zachęta do zainwestowania środków na 2 czy 3 lata. Dziś mamy historycznie niskie stopy procentowe, które utrzymają się pewnie przez najbliższe 18 miesięcy, a może i dłużej i oznaczają trudniejszy okres dla banków, ale generalnie są dobre dla gospodarki, bo obniżają koszt pieniądza. Świadczą też o pewnej stabilizacji sytuacji gospodarczej w Polsce, bo niska inflacja przy dość mocnym, ponadprzeciętnym wzroście jest symptomatyczna dla kraju, który już nie jest typową gospodarką rozwijającą się, ale bardziej dojrzałą.
Stąd takie zainteresowanie polskimi obligacjami oraz relatywnie duża siła polskiego złotego, mimo tego, że sąsiadujemy z Ukrainą, która przechodzi turbulencje polityczne, co potencjalnie mogłoby zmniejszać atrakcyjność naszych aktywów.
Wracając do wątku oszczędności, co banki mogą zrobić, żeby zachęcić Polaków do zakładania depozytów na dłużej?
Przede wszystkim sama praca na depozytach to za mało. Banki muszą dodać coś ekstra np. wysokiej jakości obsługę lub dodatkowe produkty np. dobrą kartę kredytową, bo to zwiększa szanse, że klient właśnie w tym banku zdeponuje swoje środki. Oprócz tego potrzebne są zachęty makro, żeby podnosić stopę oszczędności w gospodarce.
Jakie powinny być te zachęty w skali makro?
Trzeba przeanalizować mechanizmy stosowane w dojrzałych gospodarczo krajach, począwszy od samodzielnego oszczędzania na emeryturę, na edukację dla dzieci, co przy okazji uczy takich nawyków młodych ludzi. Takie formy mogłyby być promowane m.in. poprzez obniżenie stopy podatkowej. To czego ludzie boją się w tego typu programach to brak płynności, a więc zamrożenie środków i w tym punkcie jest pewien konflikt interesów, bo z jednej strony długoterminowe oszczędzanie musi być stabilne, a z drugiej strony Polacy funkcjonują przy planowaniu w krótkim horyzoncie czasu. Dlatego potrzebna jest edukacja finansowa i potrzebne jest też rozwiązanie tego dylematu płynnościowego, a są pewne mechanizmy na to pozwalające. Kolejna rzecz to problem upłynniania aktywów, które ze względu na nieuregulowany stan prawny, brak stabilnych instytucji prawno–sądowniczych, są niejako „zamrożone", nie funkcjonują w gospodarczym krwiobiegu. W tym kontekście ważne jest usprawnienie planów zagospodarowania przestrzennego, układy własnościowe i sprawny aparat sądowniczy, który jest piętą achillesową polskiej gospodarki. To mogłoby doprowadzić do uruchomienia pewnej nieczynnej struktury aktywów. A posługując się konkretnym przykładem taki proces jest obecnie dość sprawnie przeprowadzany w PKP. W kontekście Ameryki Łacińskiej i krajów postkomunistycznych pisał o tym Hernando de Soto. Kapitał nie ma materialnej postaci tylko przede wszystkim jest potwierdzeniem naszej zdolności kredytowej. W mniej rozwiniętych systemach znaczna część kapitału jest uśpiona. Jego uruchomienie daje szansę na wzrost oszczędności i inwestycji.
A tak na marginesie, zostaje Pan w OFE czy daje się przenieść do ZUS?
Ja zostaję w ZUS.
Czy konflikt polityczny wokół Ukrainy powinien zmienić nasze nastawienie do dalszej integracji z UE, np. poprzez decyzję o szybkim wejściu do strefy euro?
To w ogóle nie jest dziś sprawa, którą powinniśmy się zajmować. Pierwszorzędnym zadaniem jest budowa mocnego eksportu, konkurencyjnej gospodarki oraz oszczędności, po to by zwiększyć stopę inwestycji. To doprowadzi do redukcji deficytu na rachunku bieżącym w połączeniu z kolejną wieloletnią perspektywą unijną będzie sprzyjać wzrostowi gospodarczemu.
Przy okazji chciałbym podkreślić, że nieprawdziwe jest stwierdzenie, że jest to ostatnia perspektywa z której będziemy korzystać, a potem będziemy płatnikiem netto. Hiszpania jest dziś drugim pod względem kwoty beneficjentem programów UE, a przecież to bogaty kraj i jest to dla niej siódma perspektywa. Dlatego apeluję, żeby nie straszyć Polaków. Większe oszczędności połączone z perspektywą unijną, która rusza, powodują, że jestem optymistą i zakładam, że wzrost gospodarczy może być naprawdę mocny, nawet taki jak prognozuje Ministerstwo Finansów w wieloletnim programie finansowym czyli 3,6 proc., a w kolejnych latach 4,3 proc., co na tle innych krajów dałoby naprawdę przyzwoity wynik. Dlatego dla nas wyzwaniem nie jest wprowadzenie euro, ale zmiana architektury wzrostu PKB na taki, który będzie bardziej oparty na inwestycjach, a w mniejszym stopniu na konsumpcji. Musimy więc dążyć do zwiększenia inwestycji oraz zmiany ich charakteru, na bardziej nowoczesne i innowacyjne. Większą wartość inwestycyjną ma fabryka Sikorsky, która zatrudnia polskich inżynierów niż kolejny supermarket wielkopowierzchniowy, przez który zbankrutują kolejne polskie sklepiki, choć ma on oczywiście swoją wartość dodaną.
A jak Pan ocenia rolę eksportu we wzroście gospodarczym?
To ogromny sukces polskich przedsiębiorstw, choć oczywiście połowa eksportu jest wypracowana przez zagraniczne firmy, które w Polsce mają swoje spółki-córki, ale mimo tego, jeśli popatrzymy na kwoty to jest to aż 48 proc. PKB, ponad 200 mld dolarów i blisko 170 mld euro. Jeszcze 15 lat temu eksport stanowił niewiele ponad 20 proc. PKB.
Czy tempo zwiększania eksportu może zostać utrzymane?
Tak, widzimy to już na podstawie naszej współpracy z klientami Banku Zachodniego WBK, którzy są eksporterami. Nie dostrzegamy przy tym istotnego, negatywnego wpływu sytuacji na Ukrainie. Jednocześnie rozwijają się wszystkie egzotyczne kierunki tego eksportu. Widać, że polskie firmy nie boją się już handlować z dalekimi rynkami. Dodatkowo eksport jest realizowany przy wyższych marżach niż znaczna część importu. Z kolei duża część importu, około 65-70 mld zł to ropa i gaz. To oznacza, że gdybyśmy wydobywali też część gazu w kraju, mielibyśmy mocne nadwyżki handlowe, a do tego wypracowane unowocześniającym się eksportem.
Czy jednak ostatnie wydarzenia na Ukrainie nie są wystarczającą przesłanką, żeby wrócić do naszych rozmów o wejściu do strefy euro?
W tym kontekście dużo ważniejsza jest budowa silnej armii niż wiara w to, że większe splecenie interesami gospodarczymi wpłynie na decyzje polityczne. Nie jestem przeciwnikiem wejścia do unii walutowej, ale nie jest to temat numer jeden na dziś. Zresztą podstawowe korzyści z przyjęcia euro, które wymieniane były jeszcze 10 lat temu, jak stabilne kursy, niższe koszty transakcyjne i niższy koszt kapitału okazały się częściowo iluzoryczne, a tam gdzie rzeczywiście występowały były zaczynem problemów jak choćby w krajach południa Europy.
Do jakiego stopnia powinniśmy się integrować z UE? Czy unia energetyczna jest dobrym pomysłem i czy podobne powinny się pojawić w innych kluczowych obszarach?
Wkraczamy w ciekawy okres, kiedy faktyczna solidarność krajów europejskich będzie testowana w obszarach niezwykle wrażliwych dla funkcjonowania państwa. Program 'sześciu punktów' przedstawiony przez premiera jest bardzo dobry i nawet jeśli niektórzy sceptycy twierdzą, że jest nierealny, to i tak uważam, że stawia naszych partnerów z UE w pewnej konkretnej pozycji i konieczności wypowiedzenia się w tej sprawie, która jest dość oczywista, a przy okazji nawiązuje do Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali z 1951 roku. Jeśli jesteśmy Unią Europejską i chcemy likwidować ograniczenia taryfowe i pozataryfowe, to pokażmy co robimy dla siebie nawzajem w tak fundamentalnej sprawie jak bezpieczeństwo energetyczne. To jest właśnie obszar, w którym powinniśmy się integrować.
CV
Mateusz Morawiecki jest związany z Grupą BZ WBK od 1998 roku. Od maja 2007 r. jest prezesem Banku Zachodniego WBK. Absolwent historii na Uniwersytecie Wrocławskim, studiów Business Administration na Politechnice Wrocławskiej i Central Connecticut State University oraz magisterskich studiów MBA na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu.