Druga tura 4 listopada z korzyścią dla rządzących?

4 listopada odbędzie się II tura wyborów samorządowych. Ze względu na bliskość dnia Wszystkich Świętych i długiego weekendu termin może wpłynąć na ich wyborców.

Aktualizacja: 21.08.2018 06:42 Publikacja: 20.08.2018 19:02

Druga tura 4 listopada z korzyścią dla rządzących?

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Premier Mateusz Morawiecki zdecydował, że I tura wyborów samorządowych odbędzie się 21 października, a II tura – 4 listopada.

Historia wyboru tej daty jest złożona. Przed nowelizacją kodeksu wyborczego wybory mogły odbyć się tylko 11 listopada. Prezes PiS Jarosław Kaczyński jednoznacznie sprzeciwiał się jednak łączeniu wyborów z 100-leciem odzyskania niepodległości. Podobnie nie chciał łączenia tej daty z referendum konstytucyjnym proponowanym przez prezydenta. W grudniu 2017 Sejm uchwalił nowelizację ordynacji, która sprawiła, że trzy możliwe daty wyborów zostały ustalone na 21 października, 28 października lub 4 listopada. Jednak „środkowa" data oznaczałaby, że II tura wypadnie właśnie 11 listopada. Gdyby wybory miały się odbyć 4 listopada, to druga tura wypadłaby dwa tygodnie później, w drugiej połowie miesiąca. A to przeczyłoby założeniu PiS, że kampania ma być krótka.

Dzięki temu, że została ogłoszona w ostatnim możliwym terminie i potrwa do 21 października, opozycja ma bardzo mało czasu. A w prekampanii PiS dodatkowo miało do dyspozycji aparat państwa.

Nasi rozmówcy zajmujący się kampaniami wyborczymi przyznają, że 4 listopada – zaraz po Wszystkich Świętych – może być kłopotliwy dla opozycji. – To powoduje, że elektorat liberalny będzie miał długi urlop. Może być okres pewnego rozleniwienia. A elektorat PiS jest zwykle bardziej zmobilizowany. Przy niskiej frekwencji – a ta data taką frekwencję determinuje – ten, kto bardziej zmobilizuje swoich wyborców, wygrywa – twierdzi Michał Kabaciński, doradca w kampaniach wyborczych, były poseł.

4 listopada może mieć jeszcze inny efekt. Sprawia, że m.in. czas na zakulisowe negocjacje dotyczące poparcia między I a II turą wyborów jest bardzo krótki, bo tuż po I turze zaczyna się okres Wszystkich Świętych. Mniej jest czasu na kampanijne działania, mniej na pokazywanie jedności i konsolidację. To dotyczy zwłaszcza opozycji, której kandydaci będą liczyć – np. w Warszawie – na budowę po I turze szerokiej koalicji, która ma „zatrzymać PiS".

Jednak jak wynika z naszych rozmów z politykami – zarówno opozycji, jak i partii rządzącej – spodziewany przez sztabowców efekt weekendu po Wszystkich Świętych nie jest wielki. Politycy, z którymi rozmawialiśmy, biorą go pod uwagę, ale bez emocji.

W Warszawie Koalicja Obywatelska i tak mocno stawia na mobilizację wokół wyborów jako pierwszej chwili, gdy opozycja może pokonać PiS. Wybory samorządowe są w przesłaniu Rafała Trzaskowskiego „pierwszym krokiem| na drodze do zwycięstwa w 2019 roku".

Politycy Koalicji zdają sobie sprawę z tego, że decyzja o dacie została wybrana ze względu na interes PiS. – Ale ponieważ już datę znamy, to i tak będziemy wokół niej ze wszystkich sił mobilizować mieszkańców Warszawy – mówi nam polityk Platformy.

W kampanii Platforma Obywatelska stawia na wiele tematów „ogólnokrajowych", jak na przykład delegalizacja ONR czy fundusze unijne. – PO wie, że jest mało osób niezdecydowanych, a przepływów pomiędzy elektoratami nie ma. Gra toczy się o różnicę między frekwencją w wyborach do Sejmu i tych samorządowych. W Warszawie ta różnica była szczególnie wysoka. 4 listopada frekwencja będzie niższa niż bazowa, ale będzie zaniżać zarówno frekwencję wśród wyborców PiS, jak i PO. Wszyscy ludzie wyjeżdżają – mówi nam Łukasz Pawłowski, ekspert portalu LokalnaPolityka.

Dlatego dla partii rządzącej ważniejsza może być pierwsza data i sejmiki. 21 października to niedziela z zakazem handlu. To może zwiększyć frekwencję, zwłaszcza przy dobrej pogodzie. PiS już teraz buduje pozytywne przesłanie dotyczące znaczenia całych wyborów. Mówił o tym w niedzielę premier Mateusz Morawiecki. – Naszym celem to Polska tryumfująca, szczęśliwa. Wierzę, że taką zbudujemy – deklarował premier w trakcie niedzielnego wiecu wyborczego w Sandomierzu.

Premier Mateusz Morawiecki zdecydował, że I tura wyborów samorządowych odbędzie się 21 października, a II tura – 4 listopada.

Historia wyboru tej daty jest złożona. Przed nowelizacją kodeksu wyborczego wybory mogły odbyć się tylko 11 listopada. Prezes PiS Jarosław Kaczyński jednoznacznie sprzeciwiał się jednak łączeniu wyborów z 100-leciem odzyskania niepodległości. Podobnie nie chciał łączenia tej daty z referendum konstytucyjnym proponowanym przez prezydenta. W grudniu 2017 Sejm uchwalił nowelizację ordynacji, która sprawiła, że trzy możliwe daty wyborów zostały ustalone na 21 października, 28 października lub 4 listopada. Jednak „środkowa" data oznaczałaby, że II tura wypadnie właśnie 11 listopada. Gdyby wybory miały się odbyć 4 listopada, to druga tura wypadłaby dwa tygodnie później, w drugiej połowie miesiąca. A to przeczyłoby założeniu PiS, że kampania ma być krótka.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory do PE. Cezary Tomczyk mówi, że KO chce wygrać z Niemcami
Polityka
Europoseł PiS mówi, że "to jest już inna UE". Czy Polska powinna ją opuścić?
Polityka
Sondaż: Nowy lider rankingu zaufania. Rośnie nieufność wobec Szymona Hołowni
Polityka
Donald Tusk chory, ma zapalenie płuc. I wskazuje datę rekonstrukcji rządu
Polityka
Exposé Radosława Sikorskiego w Sejmie. Szef MSZ: Znaki na niebie i ziemi zwiastują nadzwyczajne wydarzenia