Między innymi w segmencie kosmetyków. Spadki widać chociażby w przypadku sprzedaży dezodorantów czy środków do pielęgnacji włosów. Przymusowe ograniczenie naszej aktywności spowodowane pandemią sprawia, że okazji do „upiększania" się jest obecnie mniej. Innym rodzajem biznesu, który cierpi w czasie pandemii, jest np. sprzedaż lodów. Mówimy tutaj jednak nie o lodach, które spożywamy w domu, ale tzw. produktach impulsowych, po które chętnie sięgamy np. na wakacjach. W trudnej sytuacji znalazł się też cały kanał dystrybucji żywności do hoteli i restauracji. Wpływ pandemii na biznes poszczególnych firm jest przede wszystkim składową tego, jak wygląda ich portfel produktowy. Jeśli gros stanowią w nim produkty higieniczne i żywność, to dane podmioty radzą sobie całkiem dobrze. Natomiast na rynku są też firmy, w których znaczna część obrotów przypada na kosmetyki i widzimy, że one od początku roku notują spadki.
A jak konkretnie radzi sobie Unilever?
Podaliśmy już dane za III kwartał i wynika z nich, że nasza sprzedaż w ujęciu wolumenowym wzrosła rok do roku o 4,4 proc., co w obecnej sytuacji jest naprawdę dobrym wynikiem. Pierwsze półrocze było słabsze: zanotowaliśmy wtedy sprzedaż „płaską", czyli zbliżoną do tej sprzed roku, co jednak, biorąc pod uwagę wiosenny lockdown, i tak nie było złym wynikiem.
Od kilku tygodni mamy drugą falę pandemii, zachorowań jest znacznie więcej niż wiosną i latem. Jak teraz wygląda sytuacja w waszym biznesie i jak zapowiada się końcówka roku?
Obserwujemy sytuację pandemiczną i gospodarczą w poszczególnych krajach. Poziom restrykcji jest zróżnicowany i w różnym stopniu wpływa na nasz biznes. Generalnie jednak zarówno producenci, jak i konsumenci są już lepiej przygotowani do tej sytuacji niż wiosną i widzimy też, że mimo wzrostu liczby zachorowań ludzie reagują spokojniej.
Niedawno zaczęły pojawiać się wieści o ponad 90-proc. skuteczności szczepionek m.in. firm Pfizer i Moderny. To szansa na powrót do „normalności"?