Rz: Propozycja Komisji Europejskiej (KE), dotycząca podziału unijnych pieniędzy na lata 2021–2027, przewiduje znacznie mniej pieniędzy dla Polski niż w poprzednim rozdaniu. Pana zdaniem uda nam się coś jeszcze wywalczyć?
Prof. Dariusz Rosati: Propozycja budżetowa jest dla nas niekorzystna. Dostaniemy mniej pieniędzy, cięcia będą odczuwalne zwłaszcza w polityce spójności. Uważam jednak, że wetowanie całej propozycji budżetowej nie ma sensu. Pamiętajmy, że Polska, pomimo zapowiadanych mniejszych wpływów, pozostanie największym beneficjentem tych funduszy. Pojawiające się propozycje zawetowania budżetu są przejawem politycznej niedojrzałości. Zamiast weta potrzebna jest skuteczna dyplomacja i umiejętność budowania sojuszy. A jakich partnerów ma obecnie nasz kraj? Węgry? Jest rzeczą głęboko upokarzającą dla Polski, że rząd polski wisi u klamki Orbana, licząc na to, że on go obroni. To pokazuje skalę upadku polskiej pozycji w Europie. Pielgrzymujemy do Budapesztu, a przecież kluczowe dla Unii Europejskiej decyzje podejmowane są w Brukseli, Berlinie, Paryżu czy Rzymie. A tam nas nie ma.
Czytaj także: Radykalne zmiany w Brukseli. Polska dostanie dużo mniej środków
Udało się jednak zbudować np. wspólne stanowisko Grupy Wyszehradzkiej w sprawie migrantów.
Ale proszę zauważyć, że tylko sprawa migracji łączy te kraje. To zbyt wątła podstawa do trwałej współpracy. Jeśli spojrzymy na inne ważne kwestie, jak unijny budżet, stosunki z Rosją, polityka energetyczna czy klimatyczna – tu już nie ma jedności. Mam wrażenie, że polski rząd wybrał siedzenie w kącie, ale bojkotowanie nieformalnych rozmów w Brukseli jest wielkim błędem. Tajemnica odnoszenia sukcesów w UE polega bowiem na ciągłych negocjacjach, umiejętności budowania sojuszy wokół różnych spraw, świadomego popierania innych krajów w mniej ważnych dla nas sprawach. Tymczasem nasz rząd jest w tych brukselskich grach kompletnie nieobecny. Taka samoizolacja nie ma sensu. Jeśli się nie jest przy stole negocjacyjnym, to na ogół jest się na stole jako przystawka.