Rzeczpospolita: W sobotę już po raz dziewiąty odbędzie się rekonstrukcja bitwy pod Mławą. Od kilku lat w podobnych imprezach biorą udział setki tysięcy Polaków. Skąd wzięła się ta moda?
Michał Łuczewski: To powrót do historii traktowanej jako źródło siły, zjawisko bardzo charakterystyczne dla Polski. Jesteśmy w specyficznej sytuacji, bo np. w Niemczech historia traktowana jest jako źródło hańby i słabości, a dla Rosjan historia nigdy nie została zerwana i oni wciąż czują się imperium. A my, skoro nie możemy budować narodu na silnej ekonomii czy polityce, odwołujemy się do tego, co nam pozostało, czyli do silnej kultury, w której centrum jest piękna historia.
Po co się do tego odwołujemy?
Dla każdej wspólnoty bardzo ważne jest poczucie ciągłości. Dzięki rekonstrukcjom możemy budować most do wielkich zwycięstw ponad licznymi porażkami. Daje nam to poczucie wiecznego trwania wbrew przeciwnościom. Grupy rekonstrukcyjne budują tożsamość opartą na wartościach, odwołują się do sfery moralnej wspólnoty.
Ale dlaczego te grupy przyciągają tak wielu widzów?