Gawor: W mojej ocenie Marsz Niepodległości powinien być rozwiązany

- Tak, jestem podporucznikiem MO, w 1988 roku skończyłam szkołę oficerską. A potem już moje losy się, że tak powiem, potoczyły trochę inaczej - mówiła w #RZECZoPOLITYCE Ewa Gawor, dyrektor stołecznego biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego.

Aktualizacja: 16.08.2018 15:25 Publikacja: 16.08.2018 09:38

Gawor: W mojej ocenie Marsz Niepodległości powinien być rozwiązany

Foto: tv.rp.pl

Jacek Nizinkiewicz: Jacek Nizinkiewicz, #RZECZoPOLITYCE. Moim i państwa gościem jest pani Ewa Gawor, dyrektor stołecznego biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego. Dzień dobry.

Ewa Gawor: Dzień dobry, dzień dobry.

Pani dyrektor, dlaczego 1 sierpnia SB zatrzymała Marsz Powstania Warszawskiego?

(chwila ciszy) Milczę, bo nie do mnie pytanie…

studio [2:16 PM] 

Czytam, że to z decyzji ppor. Ewy Gawor.

Tak, to prawda. 1 sierpnia podjęłam decyzję o rozwiązaniu zgromadzenia. To była decyzja kolegialna, miałam trzech kolegów prawników. Konsultowałam z panią prezydent zachowania i to co się dzieje na ulicach Warszawy. I zrobiłam… wykonałam zadania, które zostały mi powierzone. Uznałam, że naruszone… uczestnicy zgromadzenia naruszają przepisy prawa karnego – i dlatego taka, a nie inna decyzja. Organizator na pewno skorzysta ze ścieżki odwoławczej jaka jest w sądzie. I to sąd zadecyduje czy prawidłowo oceniliśmy zachowania uczestników, czy nie. A to podporucznik… Tak, jestem podporucznikiem MO, w 1988 roku skończyłam szkołę oficerską. A potem już moje losy się, że tak powiem, potoczyły trochę inaczej. Skończyłam Wydział Prawa i Administracji, odeszłam do cywila. I na tym stopniu, tak. Ja się… ja się tej szkoły ani nie wstydzę, ani nie wypieram.

Ale ukrywała pani. Wcześniej ukrywała – czytamy w artykule prof. Cenckiewicza w „Gazecie Polskiej”, że pani ukrywała swoją przeszłość.

Ja nie wiem co pan Cenckiewicz na mój temat wie i czy kiedykolwiek ze mną rozmawiał…

Czytał akta, czytał dokumenty.

Acha, no… Nie wiem jakie akta, nie wiem jakie dokumenty…

Takie, z których mu wynikało, że to właśnie SB zatrzymała Marsz Powstania Warszawskiego.

Skoro czytał dokumenty, to znaczy, że w tych dokumentach było również świadectwo, czy też informacja, o ukończeniu przeze mnie również tej uczelni i otrzymaniu przeze mnie stopnia oficerskiego.

„Raz sierpem, raz młotem…” to było rzeczywiście hasło, przez które powinien marsz zostać rozwiązany.

Panie redaktorze, ocena należy do sądu. To było jedno z wielu haseł. Chodziło o zachowania… Ponieważ sprawa jest w sądzie, ja nie chcę na temat tej decyzji rozmawiać. Gdyby organizator się nie odwoływał do sądu, bym to szerzej uzasadniała. Decyzja jest upubliczniona, pani prezydent ją upubliczniła. Więc można się z tym materiałem zapoznać. To nie chodziło ani o jedno hasło, ani o jeden napis. Przypomnę państwu marsz 1 maja, kiedy zarzucano pracownikom urzędu brak takiej decyzji, brak rozwiązania zgromadzenia, przez koszulkę, na której był malutkimi literami napis „SS”. My to zauważyliśmy rzeczywiście dopiero później, kiedy przeglądaliśmy materiały, różne materiały, w tym telewizyjne, nie zauważyliśmy. Gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej – być może byłaby taka sama decyzja. Jeszcze jedną rzecz chcę powiedzieć: tak naprawdę to przewodniczący zgromadzenia odpowiada za przebieg zgromadzenia zgodny z prawem. My zwróciliśmy uwagę przewodniczącemu, że uczestnicy tego zgromadzenia naruszają przepisy karne. I on powinien, jako przewodniczący, doprowadzić do stanu zgodnego z prawem. Powiedział, że nie widzi żadnych powodów, nie będzie rozwiązywał zgromadzenia, w związku z tym dokonaliśmy tej czynności.

A nie żałuje pani dzisiaj, z perspektywy czasu...

Nie żałuję, nikt mnie nie zastraszy, mogą mnie opluwać jak chcą. Przykro jest mi tylko, że włączają w to całą moją rodzinę. Ojca, który nie żyje od 1961 roku. Ojczyma, który był wojskowym, ale całe życie miał problemy i zablokowano mu szkołę oficerską bo chodził do kościoła… I z tego powodu przez całą pracę zawodową miał problemy. Chodził i chodzi (do kościoła – red.). I… I przykro jest mi, ale nie zmieniłabym swojej decyzji. Jestem urzędnikiem, mam stać na straży prawa. 23 lata zajmuje się bezpieczeństwem w Warszawie. 3 tysiące zgromadzeń w tej chwili mamy w ciągu roku. I przez 23 lata to moja trzecia decyzja, kiedy rozwiązałam zgromadzenie. Ocena należy… Ja uważałam, że taką decyzję należy podjąć. Ostateczna decyzja będzie należała do sądu.

Zaskakujące, że podczas ostatniego Marszu Niepodległości nie doszło do rozwiązania tego marszu, kiedy niesione były hasła rasistowskie.

Kiedy, wczoraj?

Nie, podczas Marszu Niepodległości, 11 listopada. Tamten marsz nie został rozwiązany, mimo tych rasistowskich haseł.

Tak, ale to też była inna zasada, inna współpraca z policją. My rzeczywiście zastanawialiśmy się… bo w mojej ocenie te marsze też powinny zostać rozwiązane. Ale… No też ważne było co zrobią uczestnicy zgromadzenia. Jakie jest napięcie na tym zgromadzeniu. Ile jest uczestników. Rozwiązać 50-60-tysięczne zgromadzenie i… To trzeba wiedzieć, jakie działania podejmą służby. Czy to rozwiązanie zgromadzenia będzie skuteczne. Ja się w tej chwili już nie będę nad tym zastanawiała. Zawsze miałam informację, że po zgromadzeniu ci którzy naruszali przepisy prawa zostaną skutecznie ukarani. Tak się jednak nie stało.

Czy pani przed swoimi przełożonymi, czy też przychodząc do ratusza, ukrywała, że pani skończyła szkołę Feliksa Dzierżyńskiego, Wyższą Szkołę Oficerską im. Feliksa Dzierżyńskiego, czy była funkcjonariuszem MSWiA Czesława Kiszczaka… MSW, bez „A”, jak czytamy w artykule pana Cenckiewicza?

Nie, absolutnie nie. Ja mam w sumie 50… 45 lat pracy zawodowej i w tym 10 lat w departamencie PESEL MSW. Więc to jest informacja i znana moim przełożonym, znana jest kadrom. Nawet nie pisałam w tym moim życiorysie, że kilka lat pracowałam jako pracownik cywilny, a potem na etacie… funkcjonariusza MO, tak.

A co pani robiła jako… będąc na etacie funkcjonariusza MO? No bo właśnie tutaj czytamy, że pani, no, reprezentowała SB…

Nie chcę… nie będę wchodziła w polemikę i nie będę oceniała osób, które w ten sposób o mnie mówią. Podjęłam pracę w PESELU jako pracownik cywilny, najpierw zajmowałam się… pracowałam w poligrafii. Następnie przełożony zaproponował, żebym przeszła do wydziału, który zajmował się wprowadzaniem danych osobowych, czyli nadawanie numeru PESEL. Dokumenty braliśmy z urzędów dzielnicowych, wprowadzane było imię, nazwisko, no te wszystkie dane personalne, które są. I nadawany był numer PESEL. Ponieważ moja praca została wysoko oceniona, bo staram się zawsze uczciwie i ciężko pracować na swoją pensję, docenili to ówcześni przełożeni i zaproponowali przejście na etat policyjny. Dokładnie ta sama praca, tylko była inna pensja, tak? Co dla mnie też miało pewne znaczenie. Każdy na początku swojej dorosłej drogi, kiedy ma dzieci, kiedy buduje swoją przyszłość… Dokładnie wiedziałam co będę robiła, tak? I skorzystałam z tej propozycji. I dokładnie robiłam to samo co wcześniej.

Była pani zweryfikowana przed pracą w ratuszu? Sprawdzano pani dokumenty? Pracowała pani również za Lecha Kaczyńskiego, czy Lech Kaczyński weryfikował pani przeszłość zawodową?

Trudno mi powiedzieć. Ja przyszłam do pracy w samorządzie w 1995 roku, za prezydenta Święcickiego. I na pewno zostałam zweryfikowana przez pracowników pana prezydenta Kaczyńskiego, dlatego że wszyscy byliśmy weryfikowani. I 1200 osób straciło pracę.

Pani nie straciła.

Ja tej pracy nie straciłam.

Sławomir Cenckiewicz powiedział, że nazwisko pani zmieniała wielokrotnie, przez to trudno... Niektórych części biografii przypisać tej samej osobie.

Proszę pana, nazwisko rodowe mam i go nie zmieniałam. Kiedy wyszłam pierwszy raz za mąż do nazwiska rodowego dołożyłam nazwisko mojego pierwszego męża, z którym rozstaliśmy się prawie 30 lat temu, zresztą człowiek nie żyje od kilku lat. I po paru latach wyszłam ponownie za mąż. I to jest cała historia.

A jak współpracowało się z Lechem Kaczyńskim?

Bezpośrednio z panem prezydentem Kaczyńskim nie miałam kontaktu. Kilkukrotnie spotykałam się z prezydentem (Władysławem) Stasiakiem. Generalnie wykonywałam swoją pracę, zajmowałam się bezpieczeństwem na Ochocie. I moim bezpośrednim przełożonym był dyrektor biura.

A pani też była radną AWS do rady Warszawy, prawda?

Tak, tak.

A kto panią rekomendował na listę?

Dostałam propozycję od pana wicepremiera (Janusza) Tomaszewskiego, ponieważ mój mąż był związany z pracą mundurową, był szefem BOR i mieliśmy kontakty poprzez właśnie męża pracę z różnymi osobami. I miałam też... Kilkukrotnie mogłam się spotkać z panem premierem Tomaszewskim, zresztą on miał taki zwyczaj, że raz w miesiącu zapraszał szefów służb, na takie... z żonami... na obiadokolacje, żeby przeprosić żony, że mężowie tak dużo pracują, że ich nie ma i w święta, itd., itd. Że nie mają czasu dla rodzin. Więc to były takie spotkania luźne, niesłużbowe, bardzo sympatyczne. I pytał czym się zajmują żony, no rozmowy były różne. I również ja mogłam powiedzieć czym się zajmuje, co robię, tak jak mówię już trzy lata pracowałam w samorządzie. I dostałam taką propozycję wystartowania na radną. Ja nigdy o tym wcześniej nie pomyślałam, ale wiedziałam o tym, że mam  pewne problemy z przebiciem się wśród radnych, ze swoimi pomysłami dotyczącymi bezpieczeństwa, współpracy ze strażą pożarną, z policją. Wydawało mi się, że miasto może te... tym służbom pomóc, że mamy wspólny interes, czyli bezpieczeństwo mieszkańców i pomyślałam: może to jest... może to mi pomoże w realizacji zadań służbowych. Nie liczyłam na to, że zdobędę ten mandat. Ale wystartowałam, wystartowałam z sukcesem. Jako osoba bezpartyjna cztery lata byłam radną, radną miasta stołecznego Warszawa, a dyrektorem wydziału bezpieczeństwa w gminie Centrum. I wtedy rzeczywiście mogłam uruchomić znaczne środki na policję, na straż pożarną. Chcę przy okazji powiedzieć, że 90 proc. sprzętu, którym dysponuje Komenda Miejska Straży Pożarnej w Warszawie, to jest sprzęt kupiony przez samorząd warszawski ze środków samorządu. A zaczynałam - my mówimy w tej chwili o dużych samochodach, o specjalistycznych samochodach, laboratorium chemiczne, mobilne za 3 mln złotych. A zaczynałam od zakupu butów, kasków i węży gaśniczych. Tego w tym okresie najbardziej brakowało naszym strażakom. Podobnie z policją. Wprowadzenie służb mundurowych, remonty komisariatów, mobilne centrum monitoringu, budowa monitoringu miejskiego - to są te rzeczy, które mogłam zrobić łącząc mandat radnej i etat urzędniczy. I z tego jestem dumna.

Po tym artykule zamierza pani pozwać jego autora?

Tak, będę się nad tym zastanawiała. Zgłosiła się do mnie osoba, która zadeklarowała dokonanie analizy pod kątem prawnym tych wszystkich materiałów, hejtów i tego co na mój temat się pisze. Jeżeli dostanę ten materiał to prawdopodobnie z tego skorzystam.

Nie zamierza się pani podawać do dymisji?

Nie widzę powodu. Ja nic złego nie zrobiłam.

A oglądając telewizję publiczną, TVP, można odnieść wrażenie, że powinna się pani podać do dymisji.

Po pierwsze nie mam sobie nic do zarzucenia i moja dewiza na co dzień... Powiem tak: Ja kocham swoją pracę, ja się z tą pracą utożsamiam. Uwielbiam pracę w samorządzie, ja nigdy nie myślałam, że tu mogą stać takie wyzwania i można tak wielu fajnych rzeczy dokonać. Tak wiele rzeczy zrobić na rzecz mieszkańców. I powtarzam to swoim pracownikom, a staram się wokół siebie gromadzić pasjonatów. I zawsze im powtarzam, oni to już znają na pamięć: Słuchaj, zapracuj na swoją pensję. I dla nas... my... mnie nie interesuje żadna polityka. Dla mnie dziura w jezdni jest dziurą w jezdni, którą trzeba załatać. Trzeba doświetlić ulicę, to doświetlamy...

Ale ja panią zapytam o politykę. A Rafał Trzaskowski ma z panią i z pani pracą coś wspólnego?

Nie, nie miałam z panem Rafałem Trzaskowskim kontaktu. Nie mieliśmy do tej...

Wyobraża pani sobie i będzie chciała pani pracować w ratuszu za kolejnego prezydenta Warszawy?

Gdybym dostała taką szansę, popracowania i możliwość robienia tego co robię do tej pory i podejmowania takich działań jakie podejmuje, czyli czysto merytorycznych, to myślę... mam jeszcze kilka pomysłów, jestem jeszcze dosyć sprawna, więc: tak, mogłabym popracować, nie za każdą cenę i nie będę się upierała. Nie trzymam się żadnego stołka, nie trzymam się żadnego stanowiska, ale, tak jak powiedziałam, praca jest moją pasją. I wydaje mi się, że w Warszawie jest trochę do zrobienia, ale nie ma też ludzi niezastąpionych. Zawsze na moje miejsce może przyjść ktoś inny i nie będę o to miała żadnego żalu.

Może okazać się, że jeżeli Patryk Jaki zostanie prezydentem Warszawy, to ktoś inny będzie musiał przyjść na pani miejsce.

No na pewno, na pewno ktoś inny przyjdzie. Ja tylko bym chciała, żeby to przyszła osoba merytoryczna, która nie zniszczy tego co zrobiliśmy, która postawi przed sobą nowe wyzwania, która rozwinie to co robiliśmy. Być może będzie miała nowe pomysły. Wszystko to, co służy mieszkańcom i Warszawie.

I na koniec: jak pani myśli, dlaczego te informacje na pani temat teraz, akurat w tym momencie, po 1 sierpnia się pojawiły w mediach.

No ja to ewidentnie kojarzę z rozwiązaniem Marszu 1 sierpnia.

Ale co, zemsta?

Wie pan co, to należało... to należy poddać głębszej analizie. Bo sama zastanawiałam się: jeżeli tak sięga się głęboko do mojej rodziny, do... nie ocenia się mnie po tym co robię, a grzebie się w mojej przeszłości, a nie mam nic do ukrycia. Więc zastaniawam się dlaczego. Kto... I uważam, że to politycy i politolodzy powinni się temu bliżej przyjrzeć. Nie mojej osobie, tylko dlaczego działania urzędnika wywołują tak paskudne reakcje.

Spodziewa się pani jeszcze jakichś materiałów na swój temat? Czegoś możemy się dowiedzieć, lub może pani chciałaby coś powiedzieć?

No cały czas też trafiają pytania do urzędu, czy miałam dostęp do informacji niejawnych, pytają w tej chwili o mojego zastępcę, także...

...to nie koniec?

Myślę, że to nie koniec.

Jacek Nizinkiewicz: Jacek Nizinkiewicz, #RZECZoPOLITYCE. Moim i państwa gościem jest pani Ewa Gawor, dyrektor stołecznego biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego. Dzień dobry.

Ewa Gawor: Dzień dobry, dzień dobry.

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił