– Nie możecie jednocześnie poruszać się w kilku przeciwnych kierunkach. Jeśli poważnie myślicie o Europie, to podejmujcie decyzje zbliżające was do niej. A tego nie można powiedzieć o tej, którą podjeliście ostatnio – zwrócił się do serbskich przywódców minister spraw zagranicznych Słowacji Miroslav Lajčák.
Słowak mówił w imieniu unijnych ministrów spraw zagranicznych o zapowiedzi podpisania 25 października przez Serbię umowy o wolnym handlu z Euroazjatycką Unią Gospodarczą, w której dominuje Rosja. Informację o tym podał na Twitterze nowy rosyjski ambasador w Belgradzie Aleksandr Bocak-Charczenko: „To będzie znaczące wydarzenie”.
Przeczytaj też: Rosyjskie polowanie na Czeczenów
Założona w 2015 r. Unia jednoczy w strefie wolnego handlu Rosję, Białoruś, Armenię, Kazachstan i Kirgizję. Rok wcześniej Belgrad rozpoczął negocjacje o wstąpieniu do Unii, ale na Bałkanach pozostaje ostatnim już sojusznikiem Rosji, uzależnionym od niej energetycznie.
– Porozumienie z Unią nie ma dla Serbii dużego znaczenia – uważa belgradzki politolog Dragan Dzukanović. Kraj ma już takie umowy z trzema z pięciu członków prorosyjskiej Unii, a mimo to zupełnie inna Unia – Europejska – pozostaje jego najważniejszym partnerem handlowym. Przypomniała o tym Belgradowi szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini: „Handel z Rosją to poniżej 10 proc. waszych obrotów, a z Unią – 63 proc.”. „W chwili wstąpienia do UE Serbia będzie zobowiązana do rezygnacji ze wszystkich swych umów o wolnym handlu” – dodała.