Franciszek, tak jak polski papież, witany był nad Wisłą entuzjastycznie przez tysiące wiernych. Temu papieżowi udało się też coś, co przed dziesięcioma laty nie wyszło Benedyktowi XVI.
O Franciszku Polacy zaczęli mówić: „nasz papież".
Być może to kwestia stylu. Intelektualne przesłanie Benedykta nie było łatwe w odbiorze. Prosty, duszpasterski styl Franciszka przyswoić nieco łatwiej. Wydaje się, że zniknęły wszystkie uprzedzenia do tego papieża, jakby przestało drażnić jego ciągłe przypominanie o pomocy uchodźcom. Przejmująca cicha modlitwa w Auschwitz, wizyta w dziecięcej klinice i spontaniczne odwiedziny w szpitalu chorego kardynała Macharskiego pokazały, że Franciszek jest po prostu sobą. Że jest autentyczny, że żyje tym, co głosi.
Z tych dni pozostaną nam słowa o miłosierdziu, potrzebie jedności, solidarności, o służbie. Słowa o tym, że nieustannie trzeba być gotowym do działania, że nie wolno usnąć na kanapie, a ręcznika rzucać przed walką. Że warto włożyć mocne buty i ruszać zmieniać świat.
W lipcu 2016 roku od uczestników ŚDM do ich rodzinnych krajów popłynął też jasny przekaz: Polska jest krajem wolnym, a Polacy niezwykle gościnnym narodem. To przesłanie zadające kłam twierdzeniom wielu europejskich polityków, którzy twierdzą, że nasz kraj przemienia się w państwo totalitarne.