Organizatorzy Raw Air 2019 mieli satysfakcję, kibice suspens – rozstrzygnięcie turnieju przyszło w ostatniej serii ostatniego konkursu. Od kilku dni w zasadzie wiadomo było, że trofeum – charakterystyczny czarny talerz z kryształowego szkła i 60 tys. euro pójdzie w ręce Stefana Krafta lub Ryoyu Kobayashiego, ale scenariusz okazał się najciekawszy z możliwych. Japończyk skoczył w finale trochę lepiej, minimalnie wyprzedził Austriaka, można rzec, o długość narty.
Zwycięzcą niedzielnych lotów został jednak Słoweniec Domen Prevc, który o 0,1 pkt wygrał z Kobayashim i o 11,5 pkt. z Kraftem. Przyciągnął uwagę, potwierdził, że dość długi kryzys chyba już za nim, ale widzowie przede wszystkim oglądali i porównywali skoki lidera i wicelidera Raw Air.
Pierwsza seria – obaj świetni: Stefan 236,5 m, Ryoyu 237 m, Japończyk miał stratę 8,5 pkt, odrobił 1,8 pkt. Druga seria: Austriak 229,5 m, Japończyk aż 239 m i nota o 11,4 pkt wyższa – wszystko stało się jasne. Zdobywca Pucharu Świata zwycięzcą Raw Air 2019.
Polska czwórka pokazała się w rywalizacji. Dzięki dobrym lotom Jakuba Wolnego, który w pierwszej serii skoczył 230 m (nowy rekord życiowy) i był trzeci w konkursie, było się czym emocjonować. Pozostali też skakali nieco lepiej, niż w sobotę, cała trójka zajęła z początku miejsca w drugiej dziesiątce.
Wolny miejsca na podium wprawdzie nie obronił, ale czwarta pozycja to najlepsze osiągnięcie polskiego skoczka w Pucharze Świata. Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki w drugiej serii poprawili się, awansowali o kilka pozycji, w sumie do drużyny wrócił umiarkowany optymizm przez finałem w Planicy, choć trzeba się godzić z faktem, że mała Kryształowa Kula za loty trochę się Stochowi wymyka.