W męskiej części rywalizacji w biegach wszystko co ważne sprowadza się w zasadzie do starcia Norwegów i Rosjan. Wynik jest przesądzony, lecz skoro w biegu łączonym 15+15 km Aleksandr Bolszunow jednak dał odpór piątce Norwegów i efektownie zdobył złoto, to dominatorzy ze Skandynawii mieli powód, by na trasie 15 km łyżwą, Rosjanie nie mieli już takich powodów radości.
Było ciekawie, bo Bolszunow biegnący z nr 22, czyli dość wcześnie, znów ruszył w tempie początkowo nieosiągalnym dla trzech z norweskiej piątki. Prowadził dość wyraźnie, najbliżej mając za sobą norweskiego debiutanta Haralda Oestberga Amundsena.
Norwegowie mieli jednak kontrolę nad wszystkim, najlepsi: Simen Hegstad Krueger i Hans Christer Holund (srebrny i brązowy medalista z biegu łączonego) biegli za rosyjskim liderem PŚ i wiedzieli, kiedy przyspieszyć. Przyspieszyli mniej więcej od połowy dystansu, zniwelowali kilkanaście sekund straty, Holund objął prowadzenie po pomiarze czasu na 7,6 km przed metą.
Bolszunowa dopadł też w końcu mały kryzys, Artiom Malcew i Andriej Mielniczenko też nie byli w stanie dorównać norweskim liderom, więc kolejność na mecie: Holund, Krueger i Amundsen nikogo nie zaskoczyła, tak samo jak układ sił wedle krajów: najpierw norweska trójka, potem dwóch Rosjan, znów para z Norwegii i wreszcie dwóch Szwedów. Dopiero na końcu pierwszej dziesiątki pojawił się ktoś z trochę innej sfery: dzielny Brytyjczyk Andrew Musgrave.
W tym biegu startowało też trzech polskich biegaczy. Na miarę możliwości pobiegł tylko Dominik Bury. Ze stratą niespełna trzech minut do mistrza świata był 32. wśród 102 uczestników. Na liście startowej było 111 nazwisk, ale czterech biegaczy nie ukończyło rywalizacji, pięciu nie stanęło na starcie – w tej grupie cała czwórka z Włoch, gdyż tę ekipę zaatakował koronawirus.