Podczas wczorajszej aukcji Pride of Poland w Janowie Podlaskim sprzedano zaledwie 6 z 25 wystawionych na aukcję koni, uzyskując za nie 410 tys. euro.
O "klęsce" mówiła Alina Sobieszak z pisma "Araby magazine", która podkreślała przede wszystkim, że zbyt słaba i zbyt spóźniona była promocja wydarzenia, a sprzedane konie były w rzeczywistości dużo więcej warte.
Ekspertka uważa, że jedną z przyczyn była utrata zaufania do sprzedających konie po ubiegłorocznym blamażu podczas aukcji (problem z ustaleniem, kto został nabywcą jednej z klaczy, dlatego wystawiono ją do sprzedaży po raz drugi - red.) i nowi włodarze stadnin niewiele zrobili, by to zaufanie odzyskać.
- Promocje zaczyna się na największej imprezie świata - Salonie Konia w Paryżu, w listopadzie w roku poprzedzającym aukcję. W ubiegłym roku w Paryżu było 5 koni z Michałowa i żadnego dyrektora, nie było żadnej informacji o Pride of Poland, żadnych zwiastunów, żadnej reklamy - mówiła Sobieszak. Zauważyła, że stali klienci pytali o to, czy Janów Podlaski na 200-lecie stadniny na pewno zorganizuje aukcję, ale takich zapewnień nie otrzymywali. - Rynek nie lubi próżni - nie było informacji o aukcji, jej miejsce zajęły inne.
Sobieszak skrytykowała zapewnienia nowych władz stadnin (po zwolnieniu przed dwoma laty dotychczasowych prezesów Janowa i Michałowic, Białoboka i Treli - red.), które oznajmiły, że konie nareszcie trafią do klientów, a nie będą sprzedawane pośrednikom.