Ów zapis stanowił istotną część spadku po zmarłym w 1998 r. Wiktorze M. Na podstawie dziedziczenia ustawowego nabyła go matka i kilkoro rodzeństwa zmarłego (obecnie jest to kilkunastu spadkobierców, w tym Adam M., bratanek zmarłego, który został przezeń wyróżniony, gdyż na tydzień przed śmiercią sporządził ważny ustny testament na jego rzecz. Istotną część majątku: restaurację we Wrocławiu i mieszkanie zapisał właśnie bratankowi, który już wcześniej decyzją stryja kierował tą firmą, choć zawodowo jest lekarzem. Inne składniki spadku spadkobiercy podzielili w innych postępowaniach i ugodowo, ale nie zdołali się porozumieć co do rozliczenia owego zapisu.
Bratanek wytoczył sprawę o podział reszty spadku i ustalenie, że zapis jest ważny oraz rozliczenie zysków z owej restauracji i mieszkania, które oszacowano na 1,8 mln zł.
Sąd rejonowy nakazał Adamowi M. spłacić innych spadkobierców proporcjonalnie do ich udziałów w spadku, wskazując, że sam zapisobierca nie był pewien, czy ten składnik majątku mu się należy, a więc winien się rozliczyć z uzyskanych korzyści za okres od śmierci spadkodawcy do prawomocnego orzeczenia, że zapis mu się należy, co nastąpiło dopiero we wrześniu 2007 r. W ocenie Sądu Okręgowego w Gliwicach Adam M. ma się rozliczyć za okres do momentu, kiedy wystąpił z żądaniem o ustalenie, że mu zapis przysługuje, co nastąpiło w 2004 r. Dodajmy, że w tej sprawie wypowiadał się na skutek pytania prawnego SN, wskazując, że spadkobiercom przysługuje roszczenie o wynagrodzenie za korzystanie przez zapisobiercę z rzeczy oznaczonej co do tożsamości (III CZP 46/15), ale sporne było nadal, za jaki okres.
SO swym wyrokiem zmniejszył wypłatę spadkobiercom mniej więcej o jedną trzecia, a siedmiorgu w ogóle odmówił, gdyż nie dość wyraźnie zgłosili swoje żądania do udziału w korzyściach z prowadzenia restauracji, a tylko przyłączyli się do stanowiska tych, którzy to formalnie zrobili.
Adwokat Tomasz Stec, ich pełnomocnik, wskazywał przed SN, że to zbytni formalizm, z długiego przebiegu sprawy wynikało jasno, że domagają się rozliczenia korzyści, jakie uzyskał Adam M.
Z kolei adwokat Wojciech Jurgowiak, pełnomocnik obdarowanego zapisem, przekonywał SN, że już za życia wolą zmarłego wszedł on w zarząd restauracji i mieszkania, w którym przecież nie mogło mieszkać kilkunastu spadkobierców. Ten nie miał więc w ogóle obowiązku rozliczenia się, a nie odwołał się od werdyktu drugiej instancji ze względu na tzw. próg kasacyjny (zbyt niskie kwoty).