Resort obrony planuje zrezygnować z usług agencji ochrony, które pracują na rzecz wojska. Pracownicy ochrony zwykle stoją przy szlabanach na wjeździe do jednostek wojskowych albo w miejscach, gdzie ćwiczą żołnierze. To zwykle osoby starsze, z przeszłością w służbach mundurowych.
Według danych resortu obrony SUFO (czyli specjalistyczne uzbrojone formacje ochraniające) osłaniają teraz 332 obiekty należące do Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Zadania te realizuje ok. 7 tys. osób.
Z informacji, które dostaliśmy od MON, wynika, że w ubiegłym roku wydatki na ochronę obiektów wojskowych prowadzoną przez SUFO wyniosły 422 mln zł, o 117,5 mln zł więcej niż w 2015 r.
O tym, że MON rozpatruje możliwość ich zastąpienia przez wojskowych, mówił w Polskim Radiu Bartłomiej Misiewicz, rzecznik MON. Jego zdaniem w wielu przypadkach firmy ochroniarskie są niewydolne, a także nie spełniają wymogów dotyczących bezpieczeństwa. Misiewicz na razie nie ujawnił, jakie w tym zakresie rozwiązania przyjmie resort obrony. Czy będzie dążył do powołania państwowej agencji ochrony, czy namawiał jednostki wojskowe do tworzenia pododdziałów wartowniczych.
Pewne jest – o czym poinformował nas resort obrony – że zadania te nie będą realizowane przez żołnierzy Narodowych Sił Rezerwowych oraz Wojska Obrony Terytorialnej, ponieważ ich służba jest rotacyjna.