Nasza marynarka tonie. Tak naprawdę polska armia jest silna tylko na papierze. Poprzedni rząd, jak i obecny, gdy ma odpowiedzieć na słuszne pytania dziennikarzy o zakup nowego sprzętu, postawienie marynarki na nogi, składa deklaracje bez pokrycia i wielomiliardowe plany modernizacji, a kiedy przychodzi czas rozliczeń, to już się ich nie rozlicza. Czas najwyższy przestać marnować ludzki kapitał dowódców, którzy potrafili doprowadzać projekty do końca. Jeśli Polska chce być słyszalna w NATO, to nie może wyrzucać za burtę generałów, którzy mają wiedzę, doświadczenie i bezpośrednie relacje z najważniejszymi przedstawicielami sił zbrojnych na świecie.
Minister Błaszczak powinien przywrócić tych generałów, którzy zostali wydaleni z armii za ministra Macierewicza?
Kapitał ludzki jest cenniejszy od sprzętowego. Sprzęt można kupić, a wiedzę, doświadczenie, kontakty, wiarygodność buduje się latami. Jeżeli ktoś taki jak gen. Gocuł czy gen. Tomaszycki mają świetne relacje międzynarodowe, to szef MON powinien zrobić wszystko, żeby ich przywrócić. Politycy nie muszą się z nimi zgadzać, ale powinni umieć zagospodarować ich kapitał. To są ludzie, których można choćby wykorzystać w strukturach NATO. Z Eurokorpusu wycofaliśmy polskich oficerów, a w strukturach NATO nie byliśmy w stanie obsadzić stanowisk przygotowanych dla Polaków, co owocuje tym, że Polska naraża się na śmieszność. Oprócz żołnierskich butów i kamaszy musimy dawać wkład intelektualny. Bez tego polski głos nie będzie słyszalny w NATO. Nie politycy, a wojskowi budują plany reagowania na wypadek wojny.
Co zrobić, żeby Polska nie była silna tylko na papierze, ale była realnie liczącym się silnym graczem w NATO?
Przede wszystkim armia, wojsko, nie może być przedmiotem gry politycznej. Warto zaufać żołnierzom i generałom, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy, którzy swoją biografią poświadczyli, że chcą służyć ojczyźnie. Warto pamiętać, że cywilna kontrola nad armią, która jest słuszna i realizowana w całym NATO, jednocześnie zakłada wojskowe dowodzenie – silnie rozdziela te dwa aspekty. Dziś w Polsce to dowodzenie jest niestety również cywilne, polityczne, ze szkodą dla armii. Trzeba nauczyć się rozmawiać o bezpieczeństwie narodowym. Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego przygotowało debatę o bezpieczeństwie Polski i rozwoju sił zbrojnych. Głos zabierają i decyzje podejmują osoby, które niekoniecznie posiadają odpowiednie kompetencje, żeby decydować o losach kraju.