Opracowywany niemal na bieżąco regulamin mistrzostw świata 2018 – wciąż trudno rzec, czy dzieło radosnej beztroski działaczy FIVB, czy jednak próba wyrafinowanej gry kombinacyjnej poza boiskiem – mówi teraz o grze w czterech grupach po cztery drużyny – w Warnie, Sofii, Mediolanie i Bolonii. Zwycięzcy grup oraz dwa najlepsze zespoły z drugich miejsc awansują do fazy trzeciej, przez niektórych nazywanej roboczo Final 6, choć do rzeczywistego finału jest jeszcze kawałek drogi.
Finałową szóstkę podzieli się bowiem losowo na dwie grupy po trzy drużyny wedle zasad: w każdej grupie będzie jeden zespół z bułgarskiej części MŚ, jeden z włoskiej oraz jeden z tych, które awansowały z drugiego miejsca drugiej fazy turnieju.
Drużyny zagrają mecze grupowe każdy z każdym i dopiero wtedy wyłonieni zostaną półfinaliści (z miejsc 1–2 w grupach), następnie zwycięzcy półfinałów zagrają o złoto, pokonani o brąz.
Tyle wiedzy jest potrzebne, by zobaczyć, że reprezentacja Polski w wariancie najbardziej optymistycznym ma przed sobą jeszcze siedem trudnych spotkań. Skoro jednak zaczyna mecze drugiej fazy z dorobkiem 15 punktów (Argentyńczycy mają 6, Francuzi 11, Serbowie 12), to arytmetyka podpowiada, że zwycięstwo za 3 punkty (3:0 lub 3:1) już w pierwszym meczu z Argentyną (piątek, 19.40) oznacza bardzo duży krok do awansu Polaków do fazy trzeciej.