Przypomnijmy, że w lutym 2016 r. sędzia zawiadomił prokuraturę, że nieznana mu osoba weszła bezprawnie na jego twitterowe konta prowadzone pod fikcyjnymi danymi i w jego imieniu korespondowała. Biegły w śledztwie ocenił, że do włamania nie doszło.
Utrata immunitetu umożliwiła przedstawienie przez prokuraturę zarzutów byłemu sędziemu ws. złożenia doniesienia o przestępstwie, którego nie było i składania fałszywych zeznań.
Czytaj także: Sprawa sędziego Wojciecha Łączewskiego - awantura w Sądzie Najwyższym
Sędzia uważa, że to zemsta ze strony "ekipy rządzącej", która jest pokłosiem wyroku z marca 2015 r., w którym orzekał. Wtedy to Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście skazał w I instancji Mariusza Kamińskiego na trzy lata pozbawienia wolności za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA.
Wojciech Łączewski: Skala manipulacji materiałem dowodowym jest ogromna
"Materiał dowodowy, na podstawie którego postawiono mi zarzut został 13 grudnia 2019 r oceniony przez Sąd Rejonowy dla Warszawy - Mokotowa, który zdyskredytował wersję prokuratury o tym, iż miałbym zawiadomić o niepopełnionym przestępstwie lub złożyć fałszywe zeznania. Istotne braki tego postępowania wynikają z prowadzenia tych samych spraw przez jednego prokuratora, który ma określony pogląd wyrobiony na sprawę. W takiej sytuacji, wobec uchylenia postanowienia o umorzeniu postępowania straciło rację bytu stawianie mi zarzutu, gdyż nie mogę być - zgodnie z obowiązującym prawem - pokrzywdzonym i podejrzanym.