Sędzia Łączewski składa skargę na bezczynność premiera Morawieckiego

Blisko 43 tysiące złotych, oraz załatwienia sprawy po blisko pół roku zwłoki domaga się sędzia Wojciech Łączewski z Sądu Rejonowego w Warszawie od premiera Mateusza Morawieckiego.

Aktualizacja: 23.11.2018 15:28 Publikacja: 23.11.2018 14:02

Mateusz Morawiecki

Mateusz Morawiecki

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

- Sędzia Łączewski chce, by WSA zobowiązał premiera do natychmiastowego - w ciągu trzech dni - udzielenia odpowiedzi na pismo z lipca - informuje Onet.pl.

- WSA miałby też dokonać kontroli przewlekłości postępowania administracyjnego oraz zobowiązać premiera do ukarania dyscyplinarnego pracownika winnego niezałatwienia sprawy w terminie.

- Sam szef rządu miałby - za bezczynność - zapłacić najwyższą w takim przypadku grzywnę, wynoszącą dziesięciokrotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w zeszłym roku - wynosiło ono, według danych GUS niespełna 4300 zł.

- Wojciech Łączewski to sędzia, który w marcu 2015 roku skazał Mariusza Kamińskiego na trzyletnie więzienie.

Czytaj także: Sędzia Łączewski składa skargę na premiera Morawieckiego

Cała sprawa oraz skarga do sądu jest pokłosiem słów, jakie latem publicznie wypowiedziała rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska. Przypomnijmy, jest połowa lipca tego roku. Minister Kopcińska publicznie wyjaśnia, jaki jest cel wdrażanej przez rząd PiS reformy sądownictwa. Padają słowa: "chcemy, aby już nigdy więcej nie było sędziów na telefon, żeby nie było sędziego Łączewskiego i innych, którzy mają pewne karty, których nie powinien mieć sędzia orzekający, wydający sprawiedliwe wyroki".

Kilka dni później sędzia Łączewski pisze do premiera, żądając wyjaśnień. Pyta, czy słowa rzeczniczki rządu to stanowisko Rady Ministrów, czy też "należy ją traktować jako eksces Joanny Kopcińskiej" - czytamy w kopii pisma sędziego z lipca, do której dotarł Onet. Sędzia pyta też - jeśli powyższe słowa rzeczniczki nie były z rządem skonsultowane - "jakiego rodzaju konsekwencje służbowe zamierza Pan (premier- przyp. red.) wyciągnąć wobec Joanny Kopcińskiej, która w swoich słowach zamieściła groźbę co najmniej pozbawienia mnie urzędu".

Chce też wiedzieć, czy Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, "skazani przez Sąd Rejonowy dla Warszawy – Śródmieścia w Warszawie wyrokiem z dnia 30 marca 2015 roku, jako członkowie Rady Ministrów podejmowali lub zlecali podjęcie działań przeciwko mnie, które miałyby na celu wyeliminowanie mnie z zawodu sędziego, względnie czy Prezes Rady Ministrów zlecił podjęcie tego rodzaju działań w zakresie swoich kompetencji, w tym tych określonych niejawnymi aktami prawnymi" - czytamy w piśmie sędziego Łączewskiego do premiera.

Mijają miesiące, premier nie zajmuje stanowiska. Pod koniec października sędzia śle do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów ponaglenie, na które odpowiedzi nie otrzymał do dziś. Podobnie, jak odpowiedzi na swoje pismo z lipca.

Jest skarga na bezczynność

Kodeks postępowania administracyjnego wprost stanowi, że organy administracji publicznej obowiązane są załatwiać sprawy bez zbędnej zwłoki. Jeśli załatwienie sprawy wymaga prowadzenia postępowania wyjaśniającego - dany organ ma miesiąc na odpowiedź. Dwa miesiące, jeśli jakaś sprawa jest szczególnie skomplikowana. To zaś oznacza, że, skoro sędzia swoje pismo wysłał do Mateusza Morawieckiego 30 lipca, to odpowiedź powinien otrzymać najpóźniej 1 października. Oczywiście, o ile założymy, że sprawa sędziego była szczególnie skomplikowana - a raczej nie była. Jest więc efekt - do WSA trafia skarga na bezczynność szefa rządu.

- Sądzę, że pan premier Morawiecki będzie miał teraz możliwość przetestowania w praktyce sprawności wymiaru sprawiedliwości po reformie, jaką proponował jego rząd, i z której ostatecznie się wycofał, przynajmniej częściowo - mówi Onetowi sędzia Łączewski. - W tej sytuacji podnoszenie przez premiera, że sądy działają przewlekle - gdy on sam nie udziela odpowiedzi na pismo obywatela ani nawet nie informuje go, jakie działania podjął - jasno obrazuje, na czym polega polityka a nie - praca - podkreśla sędzia. - Jeśli w praktyce tak przebiega załatwianie spraw, jak ja doświadczyłem na własnej skórze, to trudno by zlekceważony obywatel poważnie traktował jakiekolwiek obietnice formułowane przez człowieka, który nie panuje nad podległym mu urzędem - kwituje sędzia Łączewski.

Skarga sędziego - zgodnie z procedurą - trafi teraz do Kancelarii Premiera, to ona zobowiązana jest przekazać ją do WSA.

Przypomnijmy, Wojciech Łączewski w marcu 2015 roku skazał Mariusza Kamińskiego na trzyletnie więzienie. W listopadzie, tuż przed zaprzysiężeniem rządu Beaty Szydło, ułaskawił go prezydent Andrzej Duda. Stało się to jeszcze przed prawomocnym wyrokiem, co było później przyczynkiem do politycznej i prawnej dyskusji.

- Sędzia Łączewski chce, by WSA zobowiązał premiera do natychmiastowego - w ciągu trzech dni - udzielenia odpowiedzi na pismo z lipca - informuje Onet.pl.

- WSA miałby też dokonać kontroli przewlekłości postępowania administracyjnego oraz zobowiązać premiera do ukarania dyscyplinarnego pracownika winnego niezałatwienia sprawy w terminie.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona