Czy biegły rządzi procesem? Jakie problemy mają sędziowie z biegłymi? Jak sędziom współpracuje się z biegłymi? - o tym redaktor Ewa Usowicz rozmawiała z Andrzejem Turlińskim, sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie, zajmującym się sprawami gospodarczymi.
- Sędziowie potrzebują biegłych. Problem w tym, że nie we wszystkich branżach jest dostatek biegłych. Dużo jest psychologów i księgowych, ale brakuje biegłych w dziedzinach związanych ze skomplikowaniem dzisiejszego życia, a więc techniki, technologii. Im bardziej sprawa jest zawikłana od tej strony, tym biegły musi mieć lepsze kwalifikacje. Do mnie trafiają sprawy z dziedziny prawa ochrony konkurencji, prawa energetycznego, telekomunikacyjnego, w których są potrzebni specjaliści w zakresie kosztów, informatycy dużej klasy. Często stopień zawikłania sprawy jest tak duży, że nie poradzi sobie jedna osoba do wykonania opinii i sędzia musi szukać instytutu naukowego lub naukowo-badawczego – mówił sędzia Turliński.
Jak długo trzeba czekać na zamówioną opinię? W sprawach gospodarczych od półtora miesiąca do 3,5 miesiąca od wydania akt. Na opinię instytutu badawczego czeka się dłużej, gdyż składa się ona np. z kilku badań wykonywanych przez członków zespołu.
- Niektórzy przedsiębiorcy mogą powiedzieć, że mają inne doświadczenia, jeśli chodzi o czas oczekiwania na opinię. Zdarzały się bowiem sprawy skomplikowane, w których na opinie trzeba było czekać rok, a raz nawet dwa lata. Tak długi czas czekania na opinię wynikać może np. z trudności, jakie biegły ma z dostępem do materiałów, z faktu, że musi gdzieś pojechać, aby wykonać opinię, sięgnąć do norm – tłumaczy Andrzej Turliński.
Największe grzechy biegłych to – jego zdaniem - sporządzanie opinii, w których brakuje odpowiedzi na zadane pytania. Czasami opinia jest zbyt ogólna, rozmyta, nie zawiera wniosków. Bywa, że biegły podejmuje się pracy, która po prostu go przerasta. – Wtedy trzeba wyznaczyć kolejnego biegłego, a to generuje koszty – mówi sędzia.