Zgromadzenie rozpoczęło się w piątek w południe, ale po 9 godzinach obrad zostało przerwane i odroczone do soboty. Nie udało się wyłonić członków komisji skrutacyjnej. Osoby dwukrotnie zgłaszane jako kandydaci na członków tej komisji nie uzyskały wymaganej większości głosów.
Przebieg piątkowego Zgromadzenia Ogólnego w "Faktach po Faktach" w TVN24 relacjonował profesor Krzysztof Rączka, sędzia Sądu Najwyższego. Jak mówił "panu Zaradkiewczowi pomylił się cel z porządkiem obrad". - Bo to, że celem jest wybór kandydatów, to nie oznacza, że (z góry) jest ustalony porządek obrad. Obrady każdego gremium muszą mieć określony porządek. Tutaj wszystko toczy się bez trybu. Staraliśmy się ustalić, według jakich reguł będzie głosowanie. Otrzymaliśmy odpowiedź, że zasady głosowania będą ustalane na bieżąco - punktował. - Tak godziny mijały. Nieład jest coraz większy, nie posuwamy się do przodu - dodał.
Prof. Rączka zwrócił uwagę, że Kamil Zaradkiewicz podczas Zgromadzenia nie przyjmował wniosków formalnych. - On ma obowiązek je przyjąć, kiedy są zgodne z prawem. A one wszystkie były zgodne z prawem - zaznaczył. Sędzia SN ocenił, że "kierowanie przez pana Zaradkiewicza tym posiedzeniem odbiera mu powagę". - Nie może być tak, że sędziowie są w cudzysłowie szturchani, pouczani. Pan Zaradkiewicz wprowadził atmosferę drylu, a nie posiedzenia Sądu Najwyższego - powiedział.
- Jakby ktoś chciał napisać dysertację np. "Skuteczna obstrukcja w toku posiedzenia organu kolegialnego", to nagranie z ZO jest świetnym materiałem - tak z kolei na Twitterze przebieg obrad relacjonował inny sędzia SN, Marcin Łochowski.
- Zdecydowana większość sędziów zachowywała się z dużą klasą, mimo różnic w poglądach. Tylko kilku sędziów nie potrafiło utrzymać nerwów na wodzy. I to niekoniecznie młodszych stażem - dodał w kolejnym wpisie.