Spotkałam w swojej kilkunastoletniej pracy opiniodawczej wiele przypadków opinii, w których sprawozdania z badań prowadziły do innej konkluzji niż te zawarte we wnioskach. Szczególnie bulwersujący przypadek, sprzed kilku lat, dotyczył opinii z zakresu badań genetycznych (DNA). W ekspertyzie biegły przedstawił przebieg procesu badań (obliczenia, wyniki badań aparaturowych), które nie potwierdzały obecności materiału genetycznego typowanej osoby w próbkach materiału dowodowego. Tymczasem w końcowej konkluzji, zatytułowanej: wnioski, pojawiło się zdanie mówiące coś zupełnie przeciwnego, wskazujące na zgodność genetyczną materiału DNA z miejsca zabójstwa z DNA typowanej osoby. Każdy praktyk wie, że czytanie opinii zleceniodawca rozpoczyna od... wniosków. W tym konkretnym przypadku doszło, jak tłumaczył później biegły, do pomyłki pisarskiej. Jednak przyznać należy, że pomyłka pisarska poprzez obecność, lub brak słowa „nie" we wnioskach mogła narazić niewinnego człowieka na niewyobrażalną szkodę.
Czy taka opinia była nierzetelna, nawet jeśli w grę wchodził „tylko" błąd edytorski? Z pewnością, uwzględniając bowiem zakres merytoryczny, owa pomyłka czy błąd edytorski znacznie przekraczał zwykłe niedopatrzenie w pisowni.
W projekcie ustawy powinny znaleźć się zapisy, które będą precyzowały sposób oceny wartości dowodowej opinii sądowych. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo trudne i złożone zadanie, ale z pewnością warto zwrócić na nie uwagę i podjąć próbę wzbogacenia katalogu elementów stałych (obowiązkowych), którymi powinna cechować się opinia, nie tylko tych formalnych, ale także merytorycznych.
To sąd decyduje, czy opinia jest jasna, pełna i wewnętrznie spójna
Jeśli strony procesowe mają zastrzeżenia do opinii, próbują podejmować działania, które w konsekwencji prowadzą m.in. do przewlekłości postępowań. Nierzadko w takich przypadkach strony posiłkują się opiniami pozaprocesowymi.
O opiniach tzw. prywatnych już pisałam w jednym z moich materiałów. Osobiście uważam, że w niektórych przypadkach jest to przydatne i uzasadnione narzędzie, po które sięgają strony procesowe. Uważać jednak należy na opinie prywatne powstające na zlecenie jednej ze stron, powstające ze z góry założonym celem, z góry postawionym wnioskiem (tezą). Takim opiniom zdecydowanie należy odmówić rzetelności. Opinia pozaprocesowa, tzw. prywatna, która powstaje tylko po to, żeby zasiać wątpliwość do treści opinii procesowej, nawet jeśli ta wykonana została w zgodzie z metodyką badań, a jej wnioski są potwierdzone przeprowadzonymi badaniami, jest niedopuszczalna. I to kolejny temat, który również powinien znaleźć odwołanie w projektowanej ustawie o biegłych sądowych. Wprawdzie opinia pozaprocesowa funkcjonuje w obecnym systemie prawnym jako „dowód z dokumentu", jeśli sąd taki przyjmie, ale i takie opinie powinny być oceniane pod kątem ich rzetelności.
Jako przykładem posłużę się przypadkiem stworzenia opinii prywatnej, która powstała w jednym z ośrodków akademickich. Ekspert, pracownik naukowy, nie podjął badań podstawowych, ale zajął się oceną poprzedniej opinii, powstałej na zlecenie organu procesowego. Dyskredytował w niej wszystko – od metody badawczej po narzędzia badawcze, od pojedynczych sformułowań aż po sposób opisu badań, odmawiając im słuszności. W zamian przywoływał własne narzędzia badawcze (dostępne na uniwersytecie) i z dużym marginesem prawdopodobieństwa, ubarwionego terminami naukowymi starał się zdewaluować wartość opinii procesowej, używając przy tym określeń bezpośrednio uderzających w autora opinii procesowej. Prześmiewcze epitety, forsowanie autorytatywnych stwierdzeń, choć zupełnie zbędne – miały podnieść wartość badawczą tejże opinii prywatnej. Myślę, że warto i tutaj zwrócić uwagę podczas prac nad ustawą na ten szczególny rodzaj „dowodu z dokumentu" poprzez wprowadzenie stosownych, jasnych zasad, w jaki sposób opinie pozaprocesowe powinny być formułowane i klasyfikowane.