O ile mniej więcej wiadomo, jakie są prawa podsądnych i dziennikarza w sprawie karnej, o tyle o sprawach cywilnych, a tych jest znacznie więcej, wiedza jest często znikoma. Co gorsza, znikome doświadczenie mają niektórzy prawnicy, albo tylko przyjmują taką niemądrą pozę, nie odpowiadając na żadne pytania, zasłaniając się tajemnicą adwokacką (radcowską).
Czytaj także:
Adwokatura to nie agencja public relations
Obecność dziennikarza przed salą sądową zwykle cieszy poszkodowanego, zwłaszcza podejrzliwego wobec sądów, a wprowadza w zakłopotanie stronę, która jest na bakier z prawem czy moralnością, dla której sprawa jest wstydliwa. Są oczywiście sprawy z natury prywatne, zwłaszcza dotyczące kwestii rodzinnych, ale w tych zwykle jest wyłączona jawność i dziennikarzowi nic do tego. Są też dotykające prywatności pośrednio czy ubocznie, jak sprawa o spadek czy spór sąsiedzki, w spółce czy spółdzielni. I nimi dziennikarz może się interesować, choć obowiązują go granice – ma chronić dobra osobiste podsądnych (np. nie pomawiać ich, nie obrażać, nie naruszać ich prywatności).
Podsądny nie musi znać tych granic, ale ma prawo wskazywać dziennikarzowi, co chciałby zachować jako prywatne, np. nazwisko, zawód czy miejsce zamieszkania, i dziennikarz, który zwykle zna prawo prasowe, powinien mu powiedzieć, na ile podsądny jest chroniony, i tego dotrzymać. Inaczej naraża się na odpowiedzialność sądową i przed redakcyjnymi przełożonymi.