Wydarzenie jest przełomowe, bo sąd zadecydował, że odpowiedzialność za zmiany klimatu leży nie tylko po stronie rządów, ale i korporacji.
Nieprawomocne orzeczenie, które zapadło w ubiegłym tygodniu wywołało euforię u ekologów, których zdaniem takie odważne, radykalne decyzje sądu mogą odnieść większy skutek dla ochrony środowiska niż toczące się latami dyskusje podczas szczytów klimatycznych. Zwłaszcza że w wyobrażeniu holenderskiego sądu – wyrok będzie miał oddziaływanie na cały świat, tzn. wymuszał ekologiczne zachowanie wszędzie, gdzie firma ma siedziby.
Wyrok wywołał też fale oburzenia, nie tylko w innych państwach, które nie chcą, aby orzeczenia z innych państw, w sposób niekontrolowany oddziaływały na ich terytorium, ale też zwolenników „sprawiedliwej transformacji". Nałożenie i to zaledwie w ciągu najbliższych kilku lat – przymusu redukcji CO2 o połowę, może bardzo mocno uderzyć w fundamenty koncernu. Może stać się niekonkurencyjny w stosunku do firm, które takich ograniczeń nie mają. To prosta droga nie tylko do ograniczenia zatrudnienia, ale nawet do bankructwa.
Wyrok zapadł zaledwie dwa tygodnie po tym, gdy Trybunał w Luksemburgu wydał w jednoosobowym składzie postanowienie o natychmiastowym zamknięciu kopalni węgla brunatnego przy elektrowni Turów. Decyzja wywołała oburzenie, ponieważ zagroziła bezpieczeństwu energetycznemu kraju, jak i może doprowadzić do upadku gospodarczo-społecznego całego regionu.
Rząd chce pilnie dogadać się z Czechami, którzy zainicjowali całą sprawę, deklarując, że środka tymczasowego nałożonego na Turów nie wykona. Co będzie oznaczało dalsze konsekwencje i spór z UE.