Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał w miniony czwartek Stanisławowi Piotrowiczowi, dziś już sędziemu Trybunału Konstytucyjnego, wcześniej przewodniczącemu Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka w Sejmie, przeprosić sędziów SN Małgorzatę Gersdorf – pierwszą prezes SN, i Krzysztofa Rączkę za ostre słowa o złodziejach w sądach. Taki wyrok, choć wciąż nieprawomocny, cieszy środowisko?
Wolałabym, aby te słowa nigdy nie padły. Ostra zniewaga pod adresem w istocie wszystkich sędziów bardzo zabolała, bo uderzyła w naszą godność i honor. Wyrządziła nam wielką krzywdę, bo poziom społecznego zaufania przez takie rzucane na wiatr słowa się obniża. W debacie publicznej od kilku lat jesteśmy świadkami brutalizacji i mowy nienawiści wobec sędziów. Wystarczy wspomnieć słowa premiera Morawieckiego o rozliczeniu sędziów i analogii do czasów rządów post-Vichy. Tymczasem szczególnie od osób pełniących funkcje publiczne oczekiwać należy umiaru i odpowiedzialności za słowo. Sędziowie mają zaś mieć zapewnione warunki pracy odpowiadające godności urzędu (art. 178 ust. 2 konstytucji), warunki szeroko rozumiane. Godność urzędu sędziego obliguje całe społeczeństwo, polityków, rządzących, dziennikarzy do umiaru. Politycy powinni się powstrzymywać od demagogicznego krytykowania sędziów wyłącznie dla samej retoryki lub odwrócenia uwagi od własnych niedociągnięć. Haniebne są także personalne ataki na poszczególnych sędziów. Pod żadnym pozorem politycy nie mogą zachęcać do nieposłuszeństwa wobec orzeczeń sądów i wyroków sądowych. Niewyważone, krytyczne komentarze polityków są nieodpowiedzialne i powodują poważny problem, bo mogą prowadzić do podważenia zaufania publicznego do systemu sądownictwa – takie zagrożenia wymienia choćby opinia Rady Konsultacyjnej Sędziów Europejskich CCJE nr 18(2015).