Niedawny wyrok Trybunału w Strasburgu, który orzekł, że Izba Dyscyplinarna SN nie spełnia standardu niezależnego sądu, jaki gwarantuje Europejska Konwencja Praw Człowieka, jedynie potwierdził, że to nie ta zła Unia Europejska uwzięła się na Polskę. Europejski Trybunał Praw Człowieka nie jest bowiem organem UE, jak Trybunał w Luksemburgu. Problem okazuje się poważniejszy: od kilku lat działa w Polsce specjalny sąd (a istnienie takich nasza konstytucja dopuszcza jedynie w stanie wojny), który został powołany z udziałem upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa i skompletowany w przeważającej części z osób bliskich prokuratorowi generalnemu.
To Izba Dyscyplinarna ostatecznie orzeka w sprawie odpowiedzialności służbowej sędziów, a także prokuratorów, adwokatów czy radców prawnych. I właśnie do niej trafiają nie tylko sprawy przykuwające najwięcej uwagi, jak zawieszonych w orzekaniu sędziów Igora Tulei czy Pawła Juszczyszyna, lecz także odważnych krytyków poczynań rządzących, jak sędziego SN prof. Włodzimierza Wróbla. Izba ta orzekała bowiem także w typowych, zdarzających się i dawniej, i dziś sprawach dyscyplinarnych sędziów oraz innych prawników.
Czytaj też:
Polska musi zapłacić nieetycznej pani mecenas
Tak było w sprawie dyscyplinarki byłej już pani mecenas z Pomorza, którą adwokackie sądy dyscyplinarne zawiesiły na trzy lata za to, że przywłaszczyła sobie pieniądze klienta (30 tys. zł) i że nie zważając na wcześniej orzeczone wobec niej zawieszenie, prowadziła działalność adwokacką. Pani mecenas odwołała się od niekorzystnych dla niej wyroków sądów korporacyjnych do Izby Dyscyplinarnej, która notabene nie przyznała jej racji. To jednak otworzyło prawniczce drogę do Strasburga, gdzie wobec Izby wytoczyła najcięższe argumenty – znane zresztą i w Polsce. Trybunał przyznał jej nie tylko rację, ale też 15 tys. euro. Pani mecenas, z pieniędzmi od klienta i od podatnika, wygra więc dwa razy, bo zarówno wyrok Trybunału w Strasburgu, jak i – o paradoksie – Izby Dyscyplinarnej były do przewidzenia. I podobnych spraw prawników, którym należy się kara dyscyplinarna, jest niestety więcej. I szkoda, że wszyscy – nawet ci sprawiedliwie ukarani – mogą iść do Strasburga i liczyć na korzystny wyrok, a nawet pieniądze.