„Za starzy na dziecko", czy może „Dzieci za stare na rodziców"?
Kontrowersyjny tytuł, ale jak to mówią, jeżeli kontrowersji nie ma, to media się tematem nie zainteresują. Podejrzewam, że w podobnym duchu swój artykuł napisała pani Joanna Parafianowicz („Rzecz o Prawie" z 12 września), opisując proces adopcyjny.
Autorka przedstawiła się jako prawnik reprezentujący rodziny chcące przysposobić dziecko, ale też jako mama adopcyjna. Jako mamie życzę jej wszystkiego najlepszego i wolności poglądów na każdy temat. Jako osobie reprezentującej prawo i kształtującej opinię publiczną zwrócę uwagę, że warto bardziej obiektywnie opisywać tak wrażliwy temat.
Zgodnie z art. 114 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego „przysposobić można osobę małoletnią, tylko dla jej dobra". Ośrodek adopcyjny natomiast, według art. 155 ustawy o pomocy rodzinie i systemie pieczy zastępczej, kieruje się dobrem dziecka i poszanowaniem jego praw. Jasno zatem określono, komu ma służyć adopcja. Orzeczenie przysposobienia nie jest wyłącznie „realizacją własnego zamierzenia" rodziców adopcyjnych, ale bierze pod uwagę pod uwagę przede wszystkim potrzeby dzieci.
To będzie trudna decyzja
Autorka opisała działanie ośrodków adopcyjnych tak, jakby specjalnie mnożyły przeszkody przyszłym rodzicom. Tyle że do adopcji kwalifikuje się różne dzieci. Różnie są też zdiagnozowane nich potrzeby: stan zdrowia, opóźnienia rozwojowe, trudności emocjonalne, obciążenie poalkoholowym zespołem płodowym i zaburzenia więzi. Zgłaszane są dzieci, u których w rodzinach biologicznych często występuje upośledzenie umysłowe, nadużywanie alkoholu i narkotyków w czasie ciąży, zaburzenia psychiczne, obciążenia genetyczne, itp.