W kategorii „najbardziej problemotwórcza instytucja" trudno by znaleźć godziwą konkurencję. Każdy klient, który zwraca się do mnie z prośbą o pomoc w sprawie o adopcję, ma problem. Jako adwokat, a zarazem matka adopcyjna wiem, że w tych sprawach problemem może być niemal wszystko.
Zgodnie z kodeksem rodzinnym i opiekuńczym, aby zostać w Polsce rodzicem adopcyjnym, prócz dobrych chęci, należy mieć pełną zdolność do czynności prawnych, legitymować się kwalifikacjami osobistymi, które uzasadniają przekonanie, że ubiegający się o przysposobienie będzie należycie wywiązywał się z obowiązków. Kandydat na rodzica powinien posiadać opinię kwalifikacyjną oraz świadectwo ukończenia szkolenia organizowanego przez ośrodek adopcyjny. Kodeks rodzinny i opiekuńczy stanowi nadto, że między przysposabiającym a przysposobionym powinna istnieć odpowiednia różnica wieku.
W praktyce – kandydaci na rodziców w oczach ośrodków adopcyjnych są na ogół za młodzi, zbyt niedojrzali, nie dość bezpłodni (sic!), mają za krótki staż małżeński lub nie mają go wcale, są osobami samotnymi albo po rozwodzie. Z dwojga złego lepiej, aby byli po rozwodzie, bo jak wiadomo – single nie wytworzyły w dorosłym życiu stałej relacji o charakterze uczuciowym, a zatem mało jest prawdopodobne, że umiejętność tę nabędą przy dziecku. Są to osoby zbyt nastawione na siebie, skoro po zaślubinach pięły się jeszcze po szczeblach zawodowej kariery, zamiast płodzić i rodzić. Są to też osoby zbyt mocno pragnące zostać rodzicem, co mogłyby dziecko przytłoczyć. Bywa, że przeszkodą jest brak deklaracji, że w razie ujawnionej u przyszłego dziecka alergii na kocią lub psią sierść, oddadzą czworonoga do schroniska lub znajdą mu dom zastępczy. Źle jest, gdy kandydat nie planuje utrzymywania kontaktu z biologiczną rodziną dziecka, jeszcze gorzej, gdy otwarcie sprzeciwia się przypominaniu latorośli, że nie zrodziła się z jej łona.
Spośród wymienionych wymagań, które ustawodawca stawia kandydatom na rodziców, jedynie zdolność do czynności prawnych jest faktem niepodlegającym ocenie. Spełnienie pozostałych warunków to istny surwiwal. Wiele z nich jest niekiedy nierealnych bądź ociera się o absurd. Królową przyczyn „eliminującą niektóre osoby z rodzicielstwa jest wymóg odpowiedniej różnicy wieku między przysposabiającym a przysposobionym". Przyczyn, co warto podkreślić, pozaustawowych, legalnie niezdefiniowanych i ponad wszelką wątpliwość – nadużywanych przez ośrodki adopcyjne.
Ośrodki adopcyjne, najpewniej z szacunku do niepisanej reguły zrodzonej w latach 60. lub 70. XX w., nieprzychylnie patrzą na różnicę wieku między przysposabiającym i przysposabianym przekraczającą 35 lat. Gdy zaś o adopcję ubiegać się chce osoba starsza od dziecka o więcej niż np. 45 lat, często nie jest nawet przyjmowana na szkolenie. To podejście nie tylko bez podstawy prawnej niesłusznie odbiera szansę – nie na dziecko, lecz na rodzica, ale też istotnie odbiega od tendencji, by rodzicielstwo, nie tylko biologiczne, było wynikiem świadomie i dojrzale podjętej decyzji.