Trybunał Konstytucyjny usunął z systemu prawnego przepis o doniosłym znaczeniu dla klientów na rynku usług. Tym samym, choć pewnie niezamierzenie, przyczynił się do dyskusji o potrzebie zmian w polskim prawie antydyskryminacyjnym.
Czytaj także: Aptekarze-katolicy chcą klauzuli sumienia
Po wyroku Trybunału w sprawie art. 138 kodeksu wykroczeń (sygn. K 16/17) zaczęto powtarzać informację o potwierdzeniu „powszechnej klauzuli sumienia", na którą mogą powoływać się usługodawcy. Temu przeświadczeniu towarzyszyło inne – o bezkarności, a nawet legalności działań o charakterze dyskryminującym. Jaskrawym tego dowodem było dołączenie do jednego z tygodników naklejek, które miały informować o „Strefie wolnej od LGBT" (przywodzących na myśl hasło „Judenfrei"- „Wolny od Żydów", stosowane przez niemieckich nazistów).
Otóż nie – nie ma instytucji „powszechnej klauzuli sumienia", a dyskryminacja kogokolwiek z jakiejkolwiek przyczyny pozostaje niezgodna z prawem – wynika to wprost z konstytucji. I choć osoby doświadczające dyskryminacji straciły ważne narzędzie ochrony swoich praw, to pozostały inne, choć mniej atrakcyjne i skuteczne środki.
Krajobraz po bitwie
Artykuł 138 kodeksu wykroczeń, który penalizował nieuzasadnioną odmowę wykonania usługi i przez samego prokuratora generalnego określany był przy innej okazji uregulowaniem antydyskryminacyjnym, jakim Polska może się szczycić, stał się ofiarą jednej sprawy, tzw. drukarza z Łodzi. Przepis ten chronił nie tylko konsumentów, których usługodawca potraktował w sposób dyskryminacyjny, ale każdego, komu z nieuzasadnionych przyczyn odmówiono usługi. Dotyczył w takim samym stopniu osób o nieheteronormatywnej orientacji seksualnej, jak i osób z niepełnosprawnościami, seniorów czy rodziców z małymi dziećmi.