Siedem wieków pokoju

49 lat temu, 6 grudnia 1970 r., rozpoczęła się pamiętna wizyta kanclerza Republiki Federalnej Niemiec Willy’ego Brandta w Polsce. Przeszła ona do historii jako przełom w stosunkach polsko-niemieckich.

Aktualizacja: 06.12.2019 19:20 Publikacja: 05.12.2019 21:00

Historyczny gest kanclerza RFN Willy’ego Brandta podczas wizyty w Warszawie 7 grudnia 1970 r. Kancle

Historyczny gest kanclerza RFN Willy’ego Brandta podczas wizyty w Warszawie 7 grudnia 1970 r. Kanclerz ukląkł przed pomnikiem Bohaterów Getta, uznając winę Niemiec za zagładę Żydów w czasie wojny

Foto: hanns hubman/bew

W imieniu wszystkich Niemców, którzy czuli odrazę do nazizmu, Willy Brandt oddał hołd ofiarom niemieckiego ludobójstwa, klękając przed pomnikiem Bohaterów Getta. Ten gest symbolicznie zamykał wszelką dyskusję o winie Niemców za tragedię II wojny światowej. Willy Brandt przyjął na siebie ogromny ciężar moralnej odpowiedzialności, choć właśnie on nie musiał tego robić. W 1933 r., kiedy Hitler doszedł do władzy, 20-letni Brandt wyemigrował do Norwegii, jednoznacznie odrzucając ideologię nazistowską. III Rzesza pozbawiła go za to niemieckiego obywatelstwa, podobnie jak setek tysięcy innych uciekinierów.

Ten wymowny gest Willy’ego Brandta przed warszawskim pomnikiem wskazywał na chęć uleczenia czegoś, co zdawało się po wojnie nie do uratowania – dobrosąsiedzkich stosunków polsko-niemieckich. Wizyta Brandta otwierała nowy etap przywracania wzajemnego zaufania. Należy podkreślić słowo „przywracania”. Nie możemy bowiem zapominać, że w ciągu tysiąca lat naszego sąsiedztwa dziesiątki pokoleń nie doznało żadnej wrogości.

Wielu uczonych skłania się ku opinii, że podobnie jak Niemcy jesteśmy potomkami tych samych ludów germańskich. To nasze języki były czynnikiem, który zalienował oba narody. Jak wykazały badania genetyczne naszych odległych przodków, pod względem etnicznym jesteśmy rodziną. Zresztą nie ma chyba bardziej wymieszanych narodów niż Polacy i Niemcy. Nawet nasi książęta i królowie mieli w swoich żyłach więcej krwi niemieckiej niż polskiej. Żoną Mieszka I była Oda pochodząca z Marchii Północnej. Córka pierwszego polskiego króla Bolesława Chrobrego została żoną Hermana, margrabiego Miśni. Pierwsza polska królowa, błogosławiona Rycheza Lotaryńska, była wnuczką cesarza Ottona II i córką Herenfrieda Ezona, palatyna lotaryńskiego. Książę polski Władysław I Herman poślubił Judytę Marię, córkę cesarza Henryka II, a słynący z twardej polityki wobec Niemców Bolesław III Krzywousty dzielił łoże małżeńskie z Salomeą, córką hrabiego Bergu. Koronę polskiej królowej nosiło jeszcze kilkanaście Niemek. I to one były matkami polskich królów, których na swoich sztandarach zawsze miały polskie środowiska patriotyczno-narodowe.

Żaden polski monarcha nie był czystej krwi Polakiem. Ale też należy sobie zadać pytanie, czy w ogóle takie pojęcie istnieje. Ze względu na sąsiedztwo z Rzeszą blisko połowa mieszkańców niektórych polskich miast średniowiecznych pochodziła z Niemiec. Stąd też tak wielu z nas ma niemiecko brzmiące nazwiska. Na milion mieszkańców średniowiecznej Polski 10 proc. stanowili przybysze z Niemiec. Iluż polskich patriotów, lekarzy, prawników, architektów, przemysłowców, polityków, wojskowych czy działaczy społecznych zawsze wiernych Polsce jako swojej ojczyźnie miało niemieckie korzenie.

12 listopada br. minęło 30 lat od mszy pojednania w Krzyżowej, w czasie której premier Tadeusz Mazowiecki i kanclerz RFN Helmut Kohl przekazali sobie znak pokoju, który symbolicznie odnosił się do wszystkich Niemców i Polaków. Warto przy tej okazji wspomnieć, że przez 760 lat nasze narody nie toczyły żadnych wojen. Ostatni średniowieczny konflikt polsko-niemiecki zakończył się w 1157 r., a kolejna wojna wybuchła dopiero w 1918 r. jako powstanie wielkopolskie. Antagonizm polsko-krzyżacki jest błędnie kojarzony jako wojna z Niemcami. Przez ponad siedem wieków nasza granica z Cesarstwem Niemieckim, będącym de facto federacją niemieckich księstw i marchii, była najbardziej pokojową granicą w Europie. Niemcy nieraz przychodzili nam z pomocą. Nie istniałaby Polska, jaką znamy, gdyby cesarz Henryk III nie wsparł w 1039 r. księcia Kazimierza I Odnowiciela. Takich przykładów w naszej wspólnej historii jest wiele. Najbardziej poruszającym była serdeczność, z jaką Saksończycy przyjmowali tysiące powstańców listopadowych uciekających przed rosyjskimi prześladowaniami.

Te siedem wieków pokojowego współistnienia przerwali dopiero Prusacy, a po nich pewien Austriak. Za swoje czyny zapłacili jednak najwyższą cenę. Gdzie są bowiem dzisiaj Prusy i Hohenzollernowie? A gdzie Hitler i jego tysiącletnia Rzesza?

W imieniu wszystkich Niemców, którzy czuli odrazę do nazizmu, Willy Brandt oddał hołd ofiarom niemieckiego ludobójstwa, klękając przed pomnikiem Bohaterów Getta. Ten gest symbolicznie zamykał wszelką dyskusję o winie Niemców za tragedię II wojny światowej. Willy Brandt przyjął na siebie ogromny ciężar moralnej odpowiedzialności, choć właśnie on nie musiał tego robić. W 1933 r., kiedy Hitler doszedł do władzy, 20-letni Brandt wyemigrował do Norwegii, jednoznacznie odrzucając ideologię nazistowską. III Rzesza pozbawiła go za to niemieckiego obywatelstwa, podobnie jak setek tysięcy innych uciekinierów.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie