Carrere d'Encausse: Ukraina to dla Rosjan tragedia

W ukraińskim konflikcie przegrał zarówno Kreml, jak i Bruksela. Kreml – bo nastawił Ukraińców przeciwko Rosji. Bruksela – bo wywołała kryzys i nie potrafiła go rozwiązać – mówi Jędrzejowi Bieleckiemu Hélene Carrere d'Encausse, francuska sowietolog.

Aktualizacja: 16.01.2016 09:05 Publikacja: 13.01.2016 19:37

Władimir Putin to człowiek sowiecki, ale zastąpią go młodsi, bardziej prodemokratyczni politycy – tw

Władimir Putin to człowiek sowiecki, ale zastąpią go młodsi, bardziej prodemokratyczni politycy – twierdzi Hélene Carrere d’Encausse (na zdjęciu z prezydentem Rosji, listopad 2000 r.)

Foto: AFP

Rzeczpospolita: W przełomowej książce „Rozbite imperium" („L'Empire Eclate") prawie 40 lat temu przewidziała pani, że Związek Radziecki zmierza ku rozpadowi...

Zarzucono mi wtedy, że prowokuję, że jestem szalona. To był 1978 rok, Związek Radziecki wydawał się solidny jak skała, lekceważono tendencje odśrodkowe republik związkowych. I co? ZSRR nie ma!

Dziś też Rosja wydaje się potężna: atakuje jednocześnie na Ukrainie, w Syrii, a nawet Arktyce. Ale ona też może się rozpaść?

Tego raczej się nie obawiam. Rosja zbudowała w miarę skuteczny system federacyjny, w ramach którego tolerancja Kremla wobec autonomicznych jednostek jest dość duża. Zasadniczo Moskwa mówi im: radźcie sobie same. Najlepszym przykładem jest Czeczenia, gdzie Władimir Putin przekazał Ramzanowi Kadyrowowi, który jest prawdziwym potworem, ogromną autonomię. W ten sposób w ramach zasadniczo laickiej federacji powstało państwo niemal muzułmańskie. W łagodniejszej wersji ten sam model powtarza się w innych miejscach, na przykład wzdłuż Wołgi, w Ufie czy Kazaniu – stolicach krajów głęboko muzułmańskich. W ten sposób ze zwartego państwa Rosja przekształciła się w pewien – nazwijmy to – system zarządzania. To osłabiło tendencje odśrodkowe. Rozpad Rosji, który był realny jeszcze w 1992 roku, teraz jest mało prawdopodobny.

Putin próbuje jednak pójść dalej: nie tylko uratować jedność Rosji, ale też odbudować imperium carów, zaczynając od odzyskania kontroli nad Ukrainą. Uda mu się?

Na Ukrainie przegrywa zarówno Rosja, jak i Europa. To jest tragedia dla wszystkich.

Jak to, przecież Putin odzyskał już Krym, Donbas...

Tak, ale jednocześnie nastawił ukraińskie społeczeństwo przeciwko sobie. To dla Rosjan osobista tragedia, bo oni postrzegają Ukrainę jako część swojego kraju. Nie ma właściwie rosyjskiej rodziny, która nie miałaby jakichś korzeni na Ukrainie, podobnie jak ukraińskiej rodziny z rosyjskimi krewnymi, szczególnie na wschodzie kraju. Dla Rosjan to jest więc głęboka rana. Ale i Europa poniosła dotkliwą porażkę. Brukselska biurokracja, która wywołała kryzys, okazała się po raz kolejny niezwykle słaba. Europa nie potrafiła wykuć jednolitej i konsekwentnej strategii, być samodzielnym aktorem na scenie międzynarodowej, a nie tylko iść za wskazaniami Ameryki. Tak naprawdę tylko Niemcy i Francja odegrały konstruktywną rolę, uruchamiając proces pokojowy w Mińsku. Ale przecież to była inicjatywa dwóch niezależnych państw, a nie wspólna, europejska.

Dlaczego Rosja okazała się za słaba, za mało atrakcyjna, aby utrzymać Ukrainę w swojej orbicie?

W 2010 r. Dmitrij Miedwiediew, gdy był jeszcze prezydentem, opublikował artykuł, w którym wyłożył wszystkie słabości Rosji: zależność od surowców, aparat administracyjny przeżarty przez korupcję, tragiczną organizację państwa. To był wtedy szok. Tyle że od tego czasu nic się nie zmieniło, Putin na każdej konferencji prasowej mówi o korupcji, ale jej skala jest tak wielka, że nawet nie wie, od czego zacząć przy próbie jej zwalczenia. Do tego doszło załamanie cen ropy, sankcje Unii.

Skąd ta niemoc?

Ona nie zawsze cechowała Rosję. Po zniesieniu pańszczyzny w 1861 roku imperium carów było najszybciej rozwijającym się krajem świata, do pierwszej wojny światowej przechodziło gruntowny proces modernizacji. Później Stalin doprowadził do skokowego uprzemysłowienia kraju, wykorzystując niewolniczą pracę dziesiątek milionów Rosjan, w tym tych pracujących w Gułagu. Ten system był dla ówczesnego Związku Radzieckiego tym, czym dla Arabii Saudyjskiej była ropa. Ale Putin nie mógł powtórzyć ani pierwszego, ani drugiego modelu.

Mógł naśladować system zachodni, tak jak Polska po upadku komunizmu.

W 1992 roku Rosja próbowała pójść tą drogą, tacy ludzie jak Jegor Gajdar forsowali „terapię szokową". Ale to się nie udało, bo ta próba była zbyt brutalna, nie uwzględniała specyfiki wychodzącego z siedmiu dekad komunizmu rosyjskiego społeczeństwa. Rosji zabrakło też czegoś fundamentalnego, co otrzymała Polska: pomocy z zewnątrz. Owszem, do Moskwy przyjeżdżali z Ameryki czy Szwecji doradcy, piękni, młodzi chłopcy, ale nie było żadnego wielkiego wsparcia finansowego i politycznego dla rosyjskich reformatorów. Próba pozbycia się przez Amerykanów rywala? Krótkowzroczność Waszyngtonu? Pewnie i jedno, i drugie. W każdym razie Rosja pozostała sama i po prostu przytłoczyło ją sowieckie dziedzictwo. Nie była na przykład w stanie odtworzyć struktur skutecznego państwa, administracji, które istniało za caratu, ale zostało zniszczone przez komunizm. Tu jest zasadnicze źródło systemu, w którym każdy, kto może, bierze łapówki.

Teraz jednak Putin już nie tylko nie reformuje kraju, ale zdaje się go cofać, umacnia rządy autorytarne. Czy Rosja może być kiedyś demokracją?

Nie możemy zapominać, czym jest Rosja. To 17 milionów kilometrów kwadratowych, dziewięć stref czasowych, 100 języków. Takim państwem zarządzać nie jest łatwo, potrzeba minimum autorytaryzmu w centrum i przeciętny Rosjanin jest tego świadom. W 1992 r. ówczesny mer Petersburga Anatolij Sobczak mógł zostać prezydentem Rosji, to była wspaniała postać. Tak się jednak nie stało, bo on chciał być przywódcą Rosji parlamentarnej, a tego kraj by nie wytrzymał. Ale to nie oznacza, że Rosja jest skazana na dyktaturę. Owszem, Putin jest zasadniczo człowiekiem sowieckim, ukształtował się w tamtej epoce, z niej zaczerpnął wizję świata. Ale jednocześnie w wiek dojrzały wchodzi pokolenie, które nigdy nie żyło w Związku Radzieckim. Ono zacznie wkrótce przejmować stanowiska. Wówczas nastąpią zmiany w kierunku demokratyzacji, oksydentalizacji kraju. Rosja to przecież Europa, nie da się tu kontrolować internetu jak w Chinach, zamknąć granic. Właśnie dlatego propaganda państwa poprzez radio i telewizję może mieć tylko ograniczony efekt.

Zanim jednak Putin i jego pokolenie odejdzie z Kremla, otwiera on kolejne fronty konfrontacji z Zachodem, po Ukrainie – Syrię, a nawet Arktykę. Kraj to wytrzyma?

Mimo gigantycznego marnotrawstwa Rosja opiera się na dwóch filarach. To przede wszystkim siła wojskowa. Historia z mistralami jest bardzo pouczająca. Owszem, Francja nie sprzedała Rosji helikopterowych okrętów desantowych, ale Kreml się tym nie przejmuje, bo Rosjanie brali udział w budowie tych jednostek, ich dostosowaniu do rosyjskich warunków. Opanowali więc technologię. Podobnie w wielu innych obszarach uzbrojenia Moskwa doszła do bardzo wysokiego poziomu technologicznego. Drugim filarem jest zaś gigantyczne terytorium, bogactwa naturalne, dzięki którym Rosja jest w znacznej mierze niezależna od zagranicy. Do tego dochodzi system społeczny zbudowany przez Putina, w ramach którego zdecydowana większość Rosjan żyje w miarę normalnie, choć są obszary biedy, przede wszystkim wśród osób starszych. Dlatego Rosja będzie trwała.

Dla ZSRR czynnikiem, który rozpoczął upadek państwa, była interwencja w Afganistanie. Putin decyzję o interwencji w Syrii podjął – podobnie jak Breżniew – w gronie kilku doradców. Czy nie będziemy świadkami powtórki tragedii?

Układ jest inny niż pod koniec lat 70. XX wieku, gdy Rosjanie weszli do Afganistanu. Interwencja w Syrii to krok bardzo przemyślany. Putin poczekał, aż wszyscy będą zmęczeni syryjską wojną domową, aż się okaże, że koalicja kierowana przez Amerykanów jest bezsilna. Wykorzystał okazję, aby Rosja mogła wrócić na arenę międzynarodową. Bo przecież rozpad Bliskiego Wschodu to w ogromnej mierze wynik polityki prowadzonej przez Amerykanów, począwszy od interwencji w Iraku w 2003 r., do czego dołożyły się Francja i Wielka Brytania, bombardując Libię, a później tracąc zainteresowanie tym krajem. Dzięki interwencji w Syrii Putin chce udowodnić, że żadne wielkie porozumienie międzynarodowe nie będzie możliwe bez udziału Rosji. Chce także zniszczyć Daesz, który jest bezpośrednim zagrożeniem również dla Rosji.

Niedawny zamach na samolot z rosyjskimi turystami na Synaju to początek dżihadu przeciw Rosji?

W Rosji żyje 20 mln muzułmanów. Putin przyjął wobec nich strategię integracji, powtarza, że Rosja jest także wielkim krajem muzułmańskim, że muzułmanie są włączeni w podejmowanie kluczowych decyzji w państwie, dlatego zbudował wielki meczet w Moskwie. Jednym słowem – próbuje oprzeć się na tradycyjnym islamie. Ale czy mu się to uda, czy będzie w stanie kontrolować muzułmanów i zapobiec ich radykalizacji – tego nikt nie wie. Jedno jednak gra na jego korzyść: rosyjskie społeczeństwo jest o wiele mniej emocjonalne niż społeczeństwa zachodnie. W przeciwieństwie choćby do Francji, kiedy po zabiciu nawet dwóch osób cały kraj staje na nogi, a prezydent republiki wygłasza orędzie, w Rosji na zamachy reaguje się o wiele spokojniej. To jest poważny atut Putina w walce z dżihadystami.

Hélene Carrere d'Encausse – historyk, sowietolog. Pochodzi z rodziny gruzińsko-rosyjskich emigrantów. Wykładowca uniwersytecki, członek Akademii Francuskiej; była posłem do Parlamentu Europejskiego, gdzie pełniła funkcję wiceprzewodniczącej Komisji Spraw Zagranicznych i Obrony.

Zobacz także:

Eurowizja bez Polski?

Rzeczpospolita: W przełomowej książce „Rozbite imperium" („L'Empire Eclate") prawie 40 lat temu przewidziała pani, że Związek Radziecki zmierza ku rozpadowi...

Zarzucono mi wtedy, że prowokuję, że jestem szalona. To był 1978 rok, Związek Radziecki wydawał się solidny jak skała, lekceważono tendencje odśrodkowe republik związkowych. I co? ZSRR nie ma!

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny