Fantom polskiej mniejszości

Ekipa prezydenta Dudy swoją uwagę powinna poświęcić skargom działaczy polonijnych na niedostateczne wspieranie finansowe ich organizacji przez rządy Niemiec i Polski – pisze publicysta.

Aktualizacja: 17.07.2015 21:32 Publikacja: 16.07.2015 22:00

Fantom polskiej mniejszości

Foto: 123RF

Mimo upływu 25 lat od wynegocjowania traktatów polsko-niemieckich i modelowych wręcz stosunków dobrosąsiedzkich jak bumerang w polskiej polityce wraca kwestia „przestrzegania praw Polaków w Niemczech". Już pierwsza publiczna wypowiedź Krzysztofa Szczerskiego, który chce uzależnić od niej rozwój dobrych stosunków bilateralnych, wskazuje, że także ekipa prezydenta Andrzeja Dudy sięga po ten czysto dyżurny temat nowych ekip rządowych i prezydenckich w Polsce. I jak uprzednio wszystkie inne, również teraz w tej kwestii zostanie odprawiona z kwitkiem.

Fakty, liczby, mity

Na wstępie pragnę od razu uspokoić: stosunkom polsko-niemieckim nie grozi zapaść ani negatywna eskalacja. Prawa Polaków w Niemczech są przestrzegane. Dotyczy to zarówno ich praw jako osób fizycznych, jak i jako członków społeczności polskiej. Wysuwane w kraju oraz przez niektórych przedstawicieli środowisk polonijnych w Republice Federalnej oskarżenia pod adresem rządu niemieckiego dotyczą w rzeczywistości nieuznawania tej grupy za „mniejszość polską w Niemczech" na podobieństwo „mniejszości niemieckiej w Polsce". I ponawiane są one z różną intensywnością jako element w polskich kampaniach wyborczych czy też przy obejmowaniu władzy przez nowe ekipy.

Stało się to swego rodzaju rytuałem politycznym, chociaż od chwili wypracowania oraz parafowania przez polskich i niemieckich negocjatorów w okresie lat 1990–1992 pakietów traktatowych w sytuacji „polskiej grupy w Niemczech" nic się nie pogorszyło. Działają polskie organizacje kulturalne, społeczne i zawodowe, ugrupowania, szkoły i przedszkola, jak też polskie kościoły, nauczanie religii oraz punkty misyjne prowadzone przez polskich księży.

Jednocześnie nie pojawiły się też żadne nowe fakty jako argumenty prawne do ugruntowania roszczeń na rzecz uznania tej grupy za „polską mniejszość narodową". Nawet dla pośledniego prawnika powinno być zatem jasne, że w tych okolicznościach na zmuszenie Niemiec do renegocjacji zawartych układów nie ma szans.

Chłodne spojrzenie na genezę mniejszości niemieckiej w Polsce oraz Polonii w Niemczech nie pozostawia wątpliwości, że traktaty polsko-niemieckie dotyczące obu grup zostały wypracowane w duchu obowiązujących uzgodnień międzynarodowych. Odnosi się to również do „asymetrii" w ich statusie prawnym na korzyść mniejszości niemieckiej w Polsce. Potwierdzają to polscy specjaliści, m.in. prof Jan Barcz.

Z faktem tym wydają godzić się coraz liczniejsi działacze organizacji polonijnych w Niemczech. Nie żądają już oni ultymatywnie przyznania społeczności polskiej statusu mniejszości narodowej. Na pierwszym miejscu stawiają postulat „objęcia jej ochroną prawną oraz przeznaczenia na działalność polonijną środków przysługujących mniejszości narodowej", jak w jednym z wywiadów dla „Rzeczpospolitej" stwierdził były prezydent Kongresu Polonii Niemieckiej Wiesław Lewicki.

Mimo niepodważalnych faktów niektórzy działacze polonijni, a także politycy i publicyści, przeważnie w kraju nadal uparcie trwają na stanowisku uznania polskiej społeczności za mniejszość etniczną, a do Polonii w Niemczech zaliczają od 1,5 do 2 mln osób.

Jednym z przykładów jest wypowiedź Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk (PiS). Zdaniem posłanki, a zarazem prezes i założycielki Powiernictwa Polskiego, Polacy w Niemczech są dyskryminowani. Rząd zaś nie podejmuje działań w sprawie przywilejów należnych „polskiej mniejszości" w Niemczech. Żądając „utworzenia parlamentarnego zespołu ds. mniejszości polskiej w Niemczech", liczbę Polaków w Niemczech oceniła na 2,5 miliona (!) osób. Oznaczałoby to, że praktycznie każdy, kto po 1945 r. przybył do Niemiec z Polski, w tym także etniczni Niemcy, jest automatycznie Polakiem albo przynajmniej członkiem Polonii. I to bez pytania osób, których to dotyczy. Tymczasem od strony prawnej i liczbowej sprawa ma się inaczej.

Kto ty jesteś...

Według danych Federalnego Urzędu Statystycznego w roku 2014 w Niemczech mieszkały 674 152 osoby wyłącznie z obywatelstwem polskim. Dochodzi do nich kilkadziesiąt tysięcy imigrantów z Polski nieujętych w tej statystyce, którzy przyjęli obywatelstwo niemieckie jako obcokrajowcy. Największą grupę osób z terenu Polski osiadłych w Niemczech po roku 1945 stanowią natomiast tzw. późni wysiedleńcy (Spätaussiedler) w liczbie od 1,5 do 1,7 mln osób. Niemieckie paszporty otrzymali oni, powołując się na niemiecką przynależność państwową lub etniczną albo też swych przodków w pierwszej linii oraz udowadniając własną przynależność. Odbywało się to na zasadzie dobrowolności i deklaratywności. Dlatego zgodnie z literą prawa uważani są przez władze niemieckie za Niemców, nawet jeśli większość z nich ze względów praktycznych zachowała obywatelstwo polskie.

Najpóźniej w tym miejscu pojawia się kolejny istotny aspekt, nie tylko moralny. Czy uczciwe jest mianowicie żądanie traktowania teraz jako Polaków ponadpółtoramilionowej grupy osób, które skorzystały z miliardowej pomocy finansowej i szerokich ułatwień socjalnych, deklarując się uprzednio jako Niemcy? I czy rząd niemiecki zobowiązany jest do asygnowania pieniędzy na podtrzymanie ich polskości i związków z Polską, skoro uprzednio wydatnie pomagał im w „odzyskaniu ich niemieckości" i staniu się formalnie Niemcami?

Nietrudno wyobrazić sobie reakcje w Polsce, gdyby potencjalni przedstawiciele sprowadzonych z terenu byłego ZSRR „polskich repatriantów", posługujących się w większości na początku tylko językiem rosyjskim, po uzyskaniu szerokiej pomocy finansowej i ustabilizowaniu ich sytuacji prawno-bytowej zaczęli domagać się przyznania im statusu mniejszości rosyjskiej w Polsce.

Swój głos w dyskusji na temat uznania polskiej społeczności w Republice Federalnej za mniejszość narodową, szczególnie w odniesieniu do astronomicznie zawyżanych liczb jej członków, złagodził m.in. mieszkający i działający w Niemczech prawnik z Polski Stefan Hambura. Niemniej w wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej" (5.10.2014 r.) wspomniał: „Do dzisiaj w Niemczech mieszkają osoby należące do polskiej mniejszości, które spełniają kryteria ustalone przez niemiecki rząd" – pisze prawnik. Jak podkreśla, są to potomkowie członków mniejszości polskiej z czasów przedwojennych mieszkający w Zagłębiu Ruhry, Berlinie, Hamburgu i innych częściach Niemiec. Władze niemieckie powinny uznać ten fakt, niezależnie od liczebności tej mniejszości.

Argumentacja nie wytrzymuje próby w konfrontacji z faktami. Przodkowie osób, o których wspomina prawnik, przybyli bowiem na teren Niemiec i osiedlili się tam w XIX wieku i na początku XX wieku z powodów czysto ekonomicznych. I już wtedy byli typowym przykładem imigracji zarobkowej, nie zaś zasiedziałej tam od wieków mniejszości narodowej.

Istnienie do roku 1939 uznawanej oficjalnie przez władze niemieckie polskiej mniejszości narodowej jest natomiast faktem. Nie powinno jednak przesłaniać zasadniczego faktu, że owa „mniejszość polska" tego okresu to nikt inny jak zasiedziałe od wieków grupy ludności polskiej na terenach Rzeczypospolitej, które w granicach Prus, względnie Rzeszy Niemieckiej, znalazły się w wyniku zaborów.

Po roku 1945 w obrębie granic niemieckich tego rodzaju sytuacje w odniesieniu do Polaków nie miały już miejsca. Dotyczyły natomiast ludności niemieckiej, która znalazła się lub pozostała w nowych granicach Polski, przykładowo w Opolskiem, na Pomorzu czy Mazurach.

Słuszne żądania

Reasumując, można stwierdzić, że świadome mieszanie różnych grup Polaków mieszkających na przestrzeni historii w granicach państwa niemieckiego i ich różnych statusów prawnych to manipulacja albo też nieuświadomiony błąd wynikający z braku wiedzy. W każdym razie nie argument w dyskusji o sytuacji polskiej grupy w Niemczech.

Natomiast sprawa uzasadnionych w dużej mierze skarg działaczy polonijnych na niedostateczne wspieranie finansowe organizacji i działalności Polonii w Niemczech przez rządy Republiki Federalnej i Polski to odrębne i ważne zagadnienie. I to jej swoją uwagę powinna poświęcić ekipa prezydenta Andrzeja Dudy podczas wizyty w Niemczech. Przy czym niebezpieczeństwo posługiwania się pseudoargumentami opartymi na fałszywych danych jest nie mniejsze niż w przypadku „polskiej mniejszości narodowej".

Tradycyjna konkurencja zwaśnionych przedstawicieli organizacji polskich, zawyżanie liczby ich członków na dowód ich ważności oraz górujące niejednokrotnie nad wszystkim prywatne ambicje niektórych działaczy to tylko kilka kwestii utrudniających zarówno stronie polskiej, jak i niemieckiej adekwatną i dobrze skierowaną pomoc finansową dla organizacji polonijnych.

Autor jest niezależnym publicystą mieszkającym od 1985 roku w zachodniej części Berlina. Wieloletni współpracownik paryskiej „Kultury" oraz czasopism krajowych i zagranicznych stacji radiowych. Autor licznych publikacji na temat stosunków polsko-niemieckich

Mimo upływu 25 lat od wynegocjowania traktatów polsko-niemieckich i modelowych wręcz stosunków dobrosąsiedzkich jak bumerang w polskiej polityce wraca kwestia „przestrzegania praw Polaków w Niemczech". Już pierwsza publiczna wypowiedź Krzysztofa Szczerskiego, który chce uzależnić od niej rozwój dobrych stosunków bilateralnych, wskazuje, że także ekipa prezydenta Andrzeja Dudy sięga po ten czysto dyżurny temat nowych ekip rządowych i prezydenckich w Polsce. I jak uprzednio wszystkie inne, również teraz w tej kwestii zostanie odprawiona z kwitkiem.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem