Zmiany polityczne na pierwszy rzut oka wyglądają poważnie. Wielkie demonstracje, które przetoczyły się przez Słowację w związku z morderstwem reportera śledczego Jána Kuciaka, zmiotły z głównej sceny politycznej premiera Roberta Ficę, wpływowego ministra spraw wewnętrznych i szefa policji.
– Dominuje poczucie, że zmieniono ludzi, ale pod powierzchnią jest to samo – mówi „Rzeczpospolitej" Karen Henderson, brytyjska politolog, od lat mieszkająca na Słowacji i wykładająca na uniwersytetach w Bratysławie i Trnawie.
Przede wszystkim rozczarowanie budzi stan śledztwa w sprawie zabójstwa, które wstrząsnęło nie tylko Słowacją. Morderstwa dziennikarzy, zwłaszcza tropiących nadużycia władzy, to coś niezwykłego w UE. W odstępstwie kilku miesięcy zdarzyły się jednak dwa, na krańcach wspólnoty, w październiku 2017 roku na Malcie zginęła w wyniku wybuchu bomby podłożonej w jej samochodzie 53-letnia Daphne Caruana Galizia. W lutym 2018 roku na Słowacji życie stracił 27-letni Ján Kuciak.
Czytaj także: Strzały, które obudziły Słowację